Tajemnice Leśnego Miasteczka
Regulamin forum

Tajemnice Leśnego Miasteczka
Część I — Pan Z
Pan Z był dziwakiem. Choć w jego przypadku i to słowo nie oddaje pełni jego dziwactwa. Łaził w poobdzieranych łachmanach od lasu do lasu, a gdy już z lasu wychodził, był jakiś... inny. Nie to, że las czynił go dziwakiem, bo to byłoby dalekie od prawdy. Dziwakiem był na co dzień, w lesie zmieniał się jedynie poziom jego dziwactwa. Był na tyle dziwny, że dzieci ze szkółki kościelnej nazywały go Pan Dziwak, i na tyle szalony, że lokalna straż bała się do niego podejść. A przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Po miasteczku krążyły różne plotki. Może wychował się wśród zwierząt, może dawno temu doznał wypadku? Nikt jednak nie wiedział, co było prawdą, a co dziwniejsze nikt nie wiedział, skąd Pan Z się wziął. Dziwoty dodaje fakt, że miasteczko okrążone wokół wysokimi na jakieś tysiąc pięćset metrów górami i lasami rozlegającymi się na około dwa tysiące hektarów, od zamierzchłych czasów nie spotkało się z żadnymi zabłąkanymi piechurami lub gościnną wizytą innych ludzi. Było to środowisko hermetyczne, zamknięte na ludzi z zewnątrz, bo i żadnych takich nigdy tutaj nie widziano. Każdy znał wszystkich innych mieszkańców, choć to bardziej zasługa małej ich liczebności. Nikt jednak nie wie, skąd przybył ów Pan Z. Nie mieli też zbytnio okazji się tego dowiedzieć — Dziwak krótko przebywał w miasteczku. O świcie, jeszcze zanim pierwszy kogut w pobliskiej farmie zapiał, budził się i szedł w stronę lasu z kawałkiem papieru i małym czarnym kawałkiem węgla. Wracał stamtąd już po zamknięciu wszystkich sklepików oraz baru, który bądź co bądź otwarty był prawie cały czas. Jednak, gdy już był w miasteczku dłużej, a kilkukrotnie to się zdarzyło, praktycznie nie wychodził ze swojego domku. Czasami szedł w stronę lokalnego zielarza, aby zakupić zioła do celów leczniczych. Tego dnia jednak coś uległo zmianie. Tym razem Pan Z, z kawałkiem papieru w ręce, na którym czarnym węglem nabazgrano coś, co przypominało okrąg z dwoma dziurami, chodził ulicami miasteczka. Podchodził on do ludzi i niczym zwykły człowiek starał się z nimi rozmawiać. „Może zielarz dał mu jakiś lek?” myśleli ludzie, którzy tak zdziwieni tym faktem nie potrafili nawet odwzajemnić przywitania. Ani jednej duszy, która okazałaby choć trochę zimnej krwi, aby w tak szokującej chwili odchrząknąć, chociaż, przywitanie i, być może, w końcu rozwiązać zagadkę tajemniczego Pana Z.
/-/Sophie Susanne Cargalho
Dumna obywatelka Kotliny

Dumna obywatelka Kotliny


- Heinz-Werner Grüner • Stempel
- Oberhaupt
- Posty: 15702
- Rejestracja: 06 maja 2021, 12:34
- Lokalizacja: Stadt Edelweiss, Edelweiss
-
ODZNACZENIA
OBYWATEL
Re: Tajemnice Leśnego Miasteczka
Część II - Drwal
Każde miasteczko posiada własnego dziwaka. Nie takiego na miarę Pana Z, ale dziwaka. Zazwyczaj jest to po prostu doświadczony życiem samotnik, który o swoich najlepszych latach opowiedział już dorosłym dzieciom wszystko, a teraz siedzi sam schorowany w domu popijając co jakiś czas whisky. To miasteczko nie było wyjątkiem, chociaż sam dziwak już jak najbardziej. Był on miejscowym drwalem — co dzień wychodził dokładnie o tej samej porze do lasu i wracał zawsze o tej samej porze z wozem pełnym drewna. Pomiędzy wyjściem a powrotem jedynie jadł, spał lub udawał się na zakupy. Stronił od pogaduszek, które były ulubionym zajęciem w całej wiosce, stronił od tłumów, które zbierały się co jakiś czas z okazji świąt, urodzin lub innych okazji, które mało go interesowały. Dziwiło to wszystkich, gdyż jeszcze parę lat temu był on uśmiechniętym, żonatym mężczyzną, który miał zostać również ojcem. Pech jednak chciał, że jego wybranka nie przeżyła porodu, a mówią nawet, że dziecko również umarło tamtej nocy. Chociaż sam Drwal sądzi, że widuje swoją rodzinę w głębi lasu. „Proszę mi wierzyć albo i też nie... Rób, jak chcesz. To, co chce ci... przepraszam, księdzu powiedzieć jest prawdą. Ona żyje... ona żyje w lesie beze mnie” opowiedział raz drwal miejscowemu kapłanowi. Ten jednak stwierdził, że to co najwyżej bełkot spowodowany mieszanką piwa i whisky, które w tamtej chwili znajdowały się obok Drwala. Ksiądz nie był jednak pewien, czy stan mężczyzny wynika ze straty rodziny, czy z urojenia, że żona go opuściła? A może jedno i drugie? To nie było jednak najgorsze w zachowaniu drwala. Po śmierci bliskich przestał kontrolować się po wypiciu alkoholu, który coraz łatwiej wchodził mu do ust i niczym wodospad spływał ku żołądkowi i wątrobie. Stawał się agresywny, toteż wielu ludzi nie rozmawiało z nim w ogóle. Do jego stałych rozmówców należał jedynie ksiądz, z którym rozmawiał co niedziela po mszy. Tym razem jednak podszedł do niego On. Zakapturzony mężczyzna, ubrany w dziurawe ciuchy z kawałkiem kartki w ręku. „Dzi... Dzień dobry proszę Pana!” powiedział nieznajomy głosem czystym, niepasującym do tego, co Drwal właśnie widział. Stał przed nim bezdomny, a może nawet sierota bez grosza, głos jego jednak był czysty, łaskotał bębenki Drwala i wybijał w nich rytm. Z każdym kolejnym słowem rytm był coraz szybszy, a łaskotanie coraz bardziej odczuwalne, aż w końcu puf! Nieznajomy przestał mówić. Było to jak nagłe zbudzenie się ze snu, w którym życie potoczyło się dla nas lepiej, bardziej sprzyjająco. Po chwili ciszy, gdy nieznajomy, wydawało się, chciał już odejść szorstki, stary i lekko flegmatyczny głos wydobył się z gardła Drwala. „Witaj... Chwila, czy ty przypadkiem nie jesteś tym dziwakiem!?!? Tak! To na pewno ty, obdarte łachmany Cię zdradzają. No cóż... Trafił swój na swego”
/-/Sophie Susanne Cargalho
Dumna obywatelka Kotliny

Dumna obywatelka Kotliny


- Heinz-Werner Grüner • Stempel
- Oberhaupt
- Posty: 15702
- Rejestracja: 06 maja 2021, 12:34
- Lokalizacja: Stadt Edelweiss, Edelweiss
-
ODZNACZENIA
OBYWATEL
Re: Tajemnice Leśnego Miasteczka
Żal człowieka, jeśli stracił rodzinę. Nie ważne czy to fikcja czy nie w jego umyśle, to jednak pozostał sam. Smutne...
Bardzo jestem ciekaw jak to się zepnie w całość i czy w ogóle taki jest zamiar!
Oczami wyobraźni już widzę na mapie gdzieś w głuszy i leśnej gęstwinie takie Waldstadt czy Waldorf (uwielbiam nazwę hotelu "Waldorf-Astoria").
Bardzo jestem ciekaw jak to się zepnie w całość i czy w ogóle taki jest zamiar!

Oczami wyobraźni już widzę na mapie gdzieś w głuszy i leśnej gęstwinie takie Waldstadt czy Waldorf (uwielbiam nazwę hotelu "Waldorf-Astoria").
Re: Tajemnice Leśnego Miasteczka
Część III - Kartka papieru
Stary Drwal odsunął delikatnie krzesło obok swojego i poklepał je w geście niejako zaproszenia dla nieznajomego. Ten jednak stał przed nim niewzruszony. Spod kaptura wydobył się jednak lekko zaskoczony uśmiech, jakby nieznajomy w końcu znalazł to, czego szukał. Istotnie, zgadzało to się, znalazł w końcu osobę, która nie straciła głosu, widząc go, a i była to chyba najodpowiedniejsza osoba w całej mieścinie. W końcu rzadko rozmawia się z osobą, która równie często co ty udaje się do lasu. „Nie chciałem zajmować dużo czasu”. Zaprotestował Pan Z, jednak na nic to się zdało, Drwal był nieugięty. „Siadaj rzesz, nie chcesz, chyba aby stary człowiek do Ciebie wstawał!". Na te słowa Pan Z, z lekką niechęcią i irytacją, usiadł na zaproponowanym miejscu.
Drwal wstał na chwilę, udał się do swojego domu, chwilę później wrócił. W ręku trzymał lekko zakurzoną butelkę z zielonego szkła w kształcie prostokąta, która wypełniona była do połowy matowo herbacianą cieczą. Na białoszarym papierku ręcznie napisane było słowo „Whisky” i rocznik „1732". „Prawie stuletni, a jaki dobry” powiedział Drwal do gościa, gdy tylko ten spojrzał w jego stronę. W drugiej ręce miał pudełeczko i prawie pełną paczkę zapałek. Usiadł na swoim miejscu i położył wszystko na stole, na którym stały już dwie szklanki. „Wcześniej z niej piłem, ale to chyba nie będzie problem". Ostrzegł nieznajomego, po czym zaczął nalewać trunek do obu szklanek. Po chwili otworzył pudełko, w którym znajdował się wysuszony tytoń oraz kilka cienkich papierków. Wyjął ostrożnie jeden z nich. „Palisz pan?” Zapytał gościa, napychając papierek tytoniem z pudełka. Na skinienie gościa na znak zaprzeczenia stwierdził tylko „Wy młodzi... Nie wiecie jak się dobrze zabawić” po czym włożył papierek wraz z zawartością do ust, jednym pociągnięciem odpalił zapałkę i przyłożył do końcówki papierosa. W tym czasie jego gość wziął szklankę w dłoń i chwilę kręcił nią w miejscu, aby później przyłożyć ją do ust i nabrać nimi trochę trunku. Gdy go połykał, jego mina zmieniła się bardziej w obrzydzenie, toteż Drwal wiedział, że nieznajomy nie przepada za smakiem alkoholu.
Po wypuszczeniu dymu z płuc, który wił się przez chwilę w powietrzu, Drwal zaczął. „A więc Dziwaku... Może najpierw powiesz, jak się nazywasz, zanim zaczniemy rozmawiać na poważne tematy” powiedział starszy mężczyzna, przy czym lekko zakasłał, jakby dym zostawił mu jakiś ślad w płucach. Wtem nastąpiła cisza. Młodzieniec zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią, grzebiąc zarazem w kieszeni, jakby czegoś szukał. Ciszę przełamał, dopiero gdy na stole znalazła się jego dłoń wraz z kawałkiem papieru, który wcześniej znajdował się w kieszeni. „Może być i Dziwak. Nie przywiązuję do tego dużej wagi, ważniejsze rzeczy zaprzątają mój umysł” w tej chwili wyciągnął rękę z kartką w stronę Drwala i dodał „Wie Pan może, co może oznaczać taki symbol?” zapytał, jednak chwilę na odpowiedź musiał czekać, gdyż jego anielski głos nadal wprawiał w szok starego Drwala. Po chwili jednak wziął on kartkę od Dziwaka i zaczął się jej przyglądać z każdej strony, raz za razem wypuszczając siwy dym z płuc. „Hmmm...” zabrzęczał dźwięk z jego gardła, który brzmiał trochę jak warczenie psa lub wilka. „A więc przychodzisz do mnie, nie podajesz imienia i pokazujesz kartkę, na której ktoś chciał narysować twarz?” chrząknął Drwal lekko zdenerwowanym głosem. Zdziwiło to młodzieńca, nie porównałby nigdy swojego szkicu do twarzy. A może jednak? W końcu sam nie wiedział, co przedstawiał rysunek. Gdy tak rozmyślał, cała ciecz ze szklanki Drwala już zniknęła i ten powoli wstał ze swojego krzesła. „Dobra, koniec posiedzenia. Miło było porozmawiać, ale ktoś musi przygotować drewno. Żegnam” powiedział w stronę Dziwaka, ten lekko wystraszony delikatnie agresywnym tonem gospodarza wstał szybko ze swojego miejsca i spojrzał w jego stronę. Wydawało mu się, że Drwal coś ukrywa, coś na jego twarzy mówiło mu, że to nie jego brak uprzejmości, albo praca zakończyły jego posiedzenie. Zanim jednak zdążył się upewnić, Drwal głośniej powtórzył „Żegnam!”, po czym Dziwak odwrócił się i udał się w stronę własnego domu. Zapomniał jednak o skrawku papieru...
Drwal wstał na chwilę, udał się do swojego domu, chwilę później wrócił. W ręku trzymał lekko zakurzoną butelkę z zielonego szkła w kształcie prostokąta, która wypełniona była do połowy matowo herbacianą cieczą. Na białoszarym papierku ręcznie napisane było słowo „Whisky” i rocznik „1732". „Prawie stuletni, a jaki dobry” powiedział Drwal do gościa, gdy tylko ten spojrzał w jego stronę. W drugiej ręce miał pudełeczko i prawie pełną paczkę zapałek. Usiadł na swoim miejscu i położył wszystko na stole, na którym stały już dwie szklanki. „Wcześniej z niej piłem, ale to chyba nie będzie problem". Ostrzegł nieznajomego, po czym zaczął nalewać trunek do obu szklanek. Po chwili otworzył pudełko, w którym znajdował się wysuszony tytoń oraz kilka cienkich papierków. Wyjął ostrożnie jeden z nich. „Palisz pan?” Zapytał gościa, napychając papierek tytoniem z pudełka. Na skinienie gościa na znak zaprzeczenia stwierdził tylko „Wy młodzi... Nie wiecie jak się dobrze zabawić” po czym włożył papierek wraz z zawartością do ust, jednym pociągnięciem odpalił zapałkę i przyłożył do końcówki papierosa. W tym czasie jego gość wziął szklankę w dłoń i chwilę kręcił nią w miejscu, aby później przyłożyć ją do ust i nabrać nimi trochę trunku. Gdy go połykał, jego mina zmieniła się bardziej w obrzydzenie, toteż Drwal wiedział, że nieznajomy nie przepada za smakiem alkoholu.
Po wypuszczeniu dymu z płuc, który wił się przez chwilę w powietrzu, Drwal zaczął. „A więc Dziwaku... Może najpierw powiesz, jak się nazywasz, zanim zaczniemy rozmawiać na poważne tematy” powiedział starszy mężczyzna, przy czym lekko zakasłał, jakby dym zostawił mu jakiś ślad w płucach. Wtem nastąpiła cisza. Młodzieniec zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią, grzebiąc zarazem w kieszeni, jakby czegoś szukał. Ciszę przełamał, dopiero gdy na stole znalazła się jego dłoń wraz z kawałkiem papieru, który wcześniej znajdował się w kieszeni. „Może być i Dziwak. Nie przywiązuję do tego dużej wagi, ważniejsze rzeczy zaprzątają mój umysł” w tej chwili wyciągnął rękę z kartką w stronę Drwala i dodał „Wie Pan może, co może oznaczać taki symbol?” zapytał, jednak chwilę na odpowiedź musiał czekać, gdyż jego anielski głos nadal wprawiał w szok starego Drwala. Po chwili jednak wziął on kartkę od Dziwaka i zaczął się jej przyglądać z każdej strony, raz za razem wypuszczając siwy dym z płuc. „Hmmm...” zabrzęczał dźwięk z jego gardła, który brzmiał trochę jak warczenie psa lub wilka. „A więc przychodzisz do mnie, nie podajesz imienia i pokazujesz kartkę, na której ktoś chciał narysować twarz?” chrząknął Drwal lekko zdenerwowanym głosem. Zdziwiło to młodzieńca, nie porównałby nigdy swojego szkicu do twarzy. A może jednak? W końcu sam nie wiedział, co przedstawiał rysunek. Gdy tak rozmyślał, cała ciecz ze szklanki Drwala już zniknęła i ten powoli wstał ze swojego krzesła. „Dobra, koniec posiedzenia. Miło było porozmawiać, ale ktoś musi przygotować drewno. Żegnam” powiedział w stronę Dziwaka, ten lekko wystraszony delikatnie agresywnym tonem gospodarza wstał szybko ze swojego miejsca i spojrzał w jego stronę. Wydawało mu się, że Drwal coś ukrywa, coś na jego twarzy mówiło mu, że to nie jego brak uprzejmości, albo praca zakończyły jego posiedzenie. Zanim jednak zdążył się upewnić, Drwal głośniej powtórzył „Żegnam!”, po czym Dziwak odwrócił się i udał się w stronę własnego domu. Zapomniał jednak o skrawku papieru...
/-/Sophie Susanne Cargalho
Dumna obywatelka Kotliny

Dumna obywatelka Kotliny


Re: Tajemnice Leśnego Miasteczka
Część IV - Las
Las był miejscem spokojnym. Wielu uciekało tam w poszukiwaniu odpoczynku od małomiasteczkowego zgiełku, który potrafił pojawiać się z nienacka. Las był też ulubionym miejscem młodych zakochanych, którzy rzeźbili w pniach drzew serca z własnymi inicjałami. Według tutejszej tradycji miało to przynieść kochankom szczęście w miłości.
Jednak nikt do lasu nie wchodził tak często, jak robił to Drwal, ani nikt nie wszedł w jego gląb tak daleko jak to robił Drwal. Za swoich młodych lat był taki, jak inni młodzieńcy - wraz ze swoją wybranką wybrał pień i nożem wyskrobał w nim serce i swoje inicjały, po czym jego kochanka dodała swoje. Kilka lat później odbył się ich ślub i wesele. Jednak całe szczęście tego człowieka prysło, gdy jego żona umarła. Po pogrzebie poszedł wprost do lasu, do drzewa podpisanego przez niego i jego zmarłą ukochaną. Ściął je i to właśnie wtedy wydawało mu się, że widzi zmarłą żonę z ich dzieckiem w objęciach.
Chciał z nią rozmawiać jednak jakaś siła, która zdawała być się zimnym powietrzem, a w rzeczywistości była czymś, czego jego umysł nie potrafił pojąć w tamtej chwili, nie pozwoliła otworzyć mu ust. Chciał wyciągnąć rękę do ukochanej jednak nie był w stanie jej dotknąć. Wydawała mu się taka realna, jednak w żaden sposób nie mógł się upewnić - jej ciało nie dało się dotknąć niby mgła, która wijąc się po lesie ucieka ci spod palców. On był jednak pewny, przekonany był o tym, że jego ukochana żyje. Nie wiedział jednak, czy ona nadal jest tą samą kobietą, którą kochał i czy w ogóle była człowiekiem, czuł wtedy jednak jej obecność. Napawała go smutkiem, radością, złością i nostalgią. Czuł jej obecność tak, jakby śmierć, która ich dzieliła, była tylko cieńką, drewnianą ścianą pokoju, a w pomieszczeniu obok znajdowała się ona z dzieckiem.
Mglista postać jednak nie dawała żadnych znaków, jedynie obróciła się i zaczęła oddalać się od Drwala. Ten chwilę się zawachał zanim zdecydował co zrobić i po chwili szedł za mglistą postacią wgłąb lasu. Szli i szli, znane obrazy dla Drwala w końcu zaniknęły i znaleźli się w miejscu, którego nigdy wcześniej i nigdy później nie widział. Drogę jednak pamiętał, pamięć miał całkiem niezłą jak na mężczyznę w swoim wieku, nie chodził tam jednak z innego powodu.
Na środku miejsca do którego przybyli znajdowało się drzewo, które dominowało wysokością nad innymi drzewami. "Dziwne" pomyślał Drwal "Z zewnątrz nie widać tak wysokiego drzewa" powiedział do siebie z lekkim strachem w głosie. Wokół wysokiego drzewa, na ziemi, usypany był piasczysty okrąg. Strach, który odczuwał Drwal nagle wzrósł, gdy mglista postać zniknęła, on jednak nadal czuł jej obecność. Mężczyzna spojrzał w górę. Na przeciwnych stronach drzewa ujżał dwa owoce. Były one czerwone, nie miały żadnej skazy, wydawało mu się, że są to jabłka wyrzeźbione z drewna.
Zanim jednak zdążył się im przyjrzeć nagle coś porwało go ku górze. Wzleciał nad las czując czyjś dotyk w swoim pasie. Spojrzał w dół. Pod jego stopami widoczne było drzewo, to samo, którego wysokość go dziwiła. Teraz jednak czuł jeszcze większe zdziwienie. Piasczysty okrąg, który powinien być zakryty gęstą koroną drzewa był tak samo widoczny, jak wtedy gdy patrzał na niego z ziemi, rzucały mu się w oczy również dwie czerwone kropki, które były w rzeczywistości owocami, które wcześniej podziwiał.
Nagle zaczął spadać i całe zdziwienie zmieniło się w niepokój i strach. Chciał krzyczeć, ale nadal usta odmawiały mu posłuszeństwa. W końcu uderzył o ziemię cudem omijając wszystkie gałęzie drzew. Niepokój przeminął, Drwal przestał czuć czyjąkolwiek obecność. Rozejrzał się dookoła - znajdował się obok pnia, który w młodości był świadkiem miłości jego i jego żony. Jednak pień nie był pusty, na samym środku drewna wystającego z ziemi zaczęło rosnąć kolejne, jakby drzewo rodziło się na nowo.
Jednak nikt do lasu nie wchodził tak często, jak robił to Drwal, ani nikt nie wszedł w jego gląb tak daleko jak to robił Drwal. Za swoich młodych lat był taki, jak inni młodzieńcy - wraz ze swoją wybranką wybrał pień i nożem wyskrobał w nim serce i swoje inicjały, po czym jego kochanka dodała swoje. Kilka lat później odbył się ich ślub i wesele. Jednak całe szczęście tego człowieka prysło, gdy jego żona umarła. Po pogrzebie poszedł wprost do lasu, do drzewa podpisanego przez niego i jego zmarłą ukochaną. Ściął je i to właśnie wtedy wydawało mu się, że widzi zmarłą żonę z ich dzieckiem w objęciach.
Chciał z nią rozmawiać jednak jakaś siła, która zdawała być się zimnym powietrzem, a w rzeczywistości była czymś, czego jego umysł nie potrafił pojąć w tamtej chwili, nie pozwoliła otworzyć mu ust. Chciał wyciągnąć rękę do ukochanej jednak nie był w stanie jej dotknąć. Wydawała mu się taka realna, jednak w żaden sposób nie mógł się upewnić - jej ciało nie dało się dotknąć niby mgła, która wijąc się po lesie ucieka ci spod palców. On był jednak pewny, przekonany był o tym, że jego ukochana żyje. Nie wiedział jednak, czy ona nadal jest tą samą kobietą, którą kochał i czy w ogóle była człowiekiem, czuł wtedy jednak jej obecność. Napawała go smutkiem, radością, złością i nostalgią. Czuł jej obecność tak, jakby śmierć, która ich dzieliła, była tylko cieńką, drewnianą ścianą pokoju, a w pomieszczeniu obok znajdowała się ona z dzieckiem.
Mglista postać jednak nie dawała żadnych znaków, jedynie obróciła się i zaczęła oddalać się od Drwala. Ten chwilę się zawachał zanim zdecydował co zrobić i po chwili szedł za mglistą postacią wgłąb lasu. Szli i szli, znane obrazy dla Drwala w końcu zaniknęły i znaleźli się w miejscu, którego nigdy wcześniej i nigdy później nie widział. Drogę jednak pamiętał, pamięć miał całkiem niezłą jak na mężczyznę w swoim wieku, nie chodził tam jednak z innego powodu.
Na środku miejsca do którego przybyli znajdowało się drzewo, które dominowało wysokością nad innymi drzewami. "Dziwne" pomyślał Drwal "Z zewnątrz nie widać tak wysokiego drzewa" powiedział do siebie z lekkim strachem w głosie. Wokół wysokiego drzewa, na ziemi, usypany był piasczysty okrąg. Strach, który odczuwał Drwal nagle wzrósł, gdy mglista postać zniknęła, on jednak nadal czuł jej obecność. Mężczyzna spojrzał w górę. Na przeciwnych stronach drzewa ujżał dwa owoce. Były one czerwone, nie miały żadnej skazy, wydawało mu się, że są to jabłka wyrzeźbione z drewna.
Zanim jednak zdążył się im przyjrzeć nagle coś porwało go ku górze. Wzleciał nad las czując czyjś dotyk w swoim pasie. Spojrzał w dół. Pod jego stopami widoczne było drzewo, to samo, którego wysokość go dziwiła. Teraz jednak czuł jeszcze większe zdziwienie. Piasczysty okrąg, który powinien być zakryty gęstą koroną drzewa był tak samo widoczny, jak wtedy gdy patrzał na niego z ziemi, rzucały mu się w oczy również dwie czerwone kropki, które były w rzeczywistości owocami, które wcześniej podziwiał.
Nagle zaczął spadać i całe zdziwienie zmieniło się w niepokój i strach. Chciał krzyczeć, ale nadal usta odmawiały mu posłuszeństwa. W końcu uderzył o ziemię cudem omijając wszystkie gałęzie drzew. Niepokój przeminął, Drwal przestał czuć czyjąkolwiek obecność. Rozejrzał się dookoła - znajdował się obok pnia, który w młodości był świadkiem miłości jego i jego żony. Jednak pień nie był pusty, na samym środku drewna wystającego z ziemi zaczęło rosnąć kolejne, jakby drzewo rodziło się na nowo.
/-/Sophie Susanne Cargalho
Dumna obywatelka Kotliny

Dumna obywatelka Kotliny


- Heinz-Werner Grüner • Stempel
- Oberhaupt
- Posty: 15702
- Rejestracja: 06 maja 2021, 12:34
- Lokalizacja: Stadt Edelweiss, Edelweiss
-
ODZNACZENIA
OBYWATEL
- Heinz-Werner Grüner • Stempel
- Oberhaupt
- Posty: 15702
- Rejestracja: 06 maja 2021, 12:34
- Lokalizacja: Stadt Edelweiss, Edelweiss
-
ODZNACZENIA
OBYWATEL
Re: Tajemnice Leśnego Miasteczka
To co umieszczamy gdzieś ten "Waldorf" na mapie? Jakieś sugestie? Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy to w połowie drogi między Stadt a Glänzbergiem lub ew. gdzieś w stronę granicy Slawonii.
Re: Tajemnice Leśnego Miasteczka
Najbardziej by pasowało jakieś leśne odludzie blisko gór.Heinz-Werner Grüner pisze: ↑13 maja 2024, 22:30 To co umieszczamy gdzieś ten "Waldorf" na mapie? Jakieś sugestie? Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy to w połowie drogi między Stadt a Glänzbergiem lub ew. gdzieś w stronę granicy Slawonii.
PS: następna część jest jeszcze w trakcie tworzenia, więc będzie trzeba na nią poczekać trochę dłużej.
/-/Sophie Susanne Cargalho
Dumna obywatelka Kotliny

Dumna obywatelka Kotliny


- Heinz-Werner Grüner • Stempel
- Oberhaupt
- Posty: 15702
- Rejestracja: 06 maja 2021, 12:34
- Lokalizacja: Stadt Edelweiss, Edelweiss
-
ODZNACZENIA
OBYWATEL
Re: Tajemnice Leśnego Miasteczka
To może gdzieś w okolicach pomiędzy wspomnianym Glanzbergiem a Górą Amestystową, a może nawet bardziej na południe? To w zasadzie dość możliwe, że blisko tunelu granicznego z Dzikimi Polami powstało "większe" skupisko ludzi.Sophie pisze: ↑14 maja 2024, 06:48Najbardziej by pasowało jakieś leśne odludzie blisko gór.Heinz-Werner Grüner pisze: ↑13 maja 2024, 22:30 To co umieszczamy gdzieś ten "Waldorf" na mapie? Jakieś sugestie? Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy to w połowie drogi między Stadt a Glänzbergiem lub ew. gdzieś w stronę granicy Slawonii.
PS: następna część jest jeszcze w trakcie tworzenia, więc będzie trzeba na nią poczekać trochę dłużej.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość