Dodam jeszcze...
Roman Schädel pisze: ↑13 czerwca 2023, 10:42
W myśl
teorii ślepych bagnetów wykonujący rozkaz musi być bezwzględnie posłuszny rozkazodawcy. Na adresacie rozkazu nie ciąży nawet w najmniejszym stopniu obowiązek oceny zgodności z prawem rozkazu, a tym samym nie ponosi żadnej odpowiedzialności za wykonanie rozkazu przestępnego.
Taka regulacja pozwala dokonać ogromu bezprawia pod płaszczykiem posłuszeństwa dyscyplinie wojskowej.[wytł. moje]
Ta teoria jest błędna... z kilku przyczyn.
Z jakiego bowiem powodu popełniane są "zbrodnie wojenne" czyli naruszenia międzynarodowego prawa konfliktów zbrojnych?
1/ Jest to niejako "programowe" w danym państwie/siłach zbrojnych czyli władza nakazuje dokonywania tego typu czynów, wymuszając to rozkazem.
W takim przypadku nie ma mowy o odmowie wykonania rozkazu, bo takie systemy są równie bezwzględne dla swoich żołnierzy, którzy odmawiają wykonywania rozkazów. Za niewykonanie rozkazu grozi śmierć... albo na miejscu poprzez wykonanie tego przez przełożonego, albo za pomocą tzw. "sądów polowych", które sądami tak naprawdę nie są (nie są niezawisłe, nie zapewnia się prawa do obrony), a tylko dokonują zabójstwa sformalizowanego. No w "łagodnych przypadkach" co najwyżej śmierć odroczona czyli wszelkie formy "karnych pododdziałów", gdzie możliwość przeżycia jest marginalna.
Otrzymujący rozkaz nie ma więc wyboru... bo dobrowolna śmierć własna nie jest żadnym wyborem. Faktycznie to gdyby takiego żołnierza wykonującego rozkaz sądzić przez naprawdę niezawisłym i bezstronnym sądem (a wojenne i powojenne sądy takimi nie są... te powojenne często są niczym innym jak sądzeniem pokonanych przez zwycięzców) to i tak należałoby przynajmniej odstąpić od wymierzenia kary (o ile nie uniewinnić), bo nie miał wyboru. W sumie wykonując taki rozkaz działa praktycznie w samoobronie...
2/ Systemowo dokonywania przestępstw wojennych się zakazuje, ale żołnierze dokonują ich samowolnie, choć grożą im konsekwencje... jak się oczywiście wyda.
W tym przypadku to akurat system nakazujący bezwzględne wykonywanie rozkazów i konsekwentnie to egzekwujący jest jedyną możliwością zapobiegania takim przestępczym czynom. Żołnierz wyszkolony czy wręcz "wychowany" w bezwarunkowym wykonywaniu rozkazów zdecydowanie mniej będzie skłonny do łamania tych rozkazów (bo ich bezwzględne wykonanie będzie miał niejako "zakodowane"), a rozkaz przecież dokonywania przestępstw zabrania.
W takiej sytuacji system, który pozwala na kwestionowanie rozkazów, a więc obniżający zaufanie do przełożonych... jest mniej skuteczny. Bo skoro się stwarza możliwości do samodzielnego decydowania, który rozkaz jest słuszny, a który nie jest (a do tego te "świadome bagnety" się w sumie sprowadzają) to żołnierz sobie wypracuje własną interpretację czyli zwykle będzie uważał, że racja jest po jego stronie. W końcu mu się sugeruje, że dowódcy zdarza się wykonywać rozkazy niewłaściwe i można je kwestionować.
Taki żołnierz będzie mniej skłonny do podporządkowania się nakazom... też tym, aby prawa wojennego przestrzegał.
3/ System/rozkazy nie nakazują dokonywania przestępstw wojennych, ale ich dokonywanie jest aprobowane przez przełożonych lub po prostu oni "odwracają głowę".
W takim przypadku żaden z opisanych systemów niczego nie rozwiązuje. Bo żołnierz ma świadomość bezkarności... a więc w sumie robi co chce.
Przecież nic mu za to nie grozi... oczywiście zaraz pojawią się teoryjki o jakiś "moralnościach". Tylko, że one są z gruntu błędne, bo każdego z nas przed popełnianiem czynów zabronionych nie chronią jakieś wewnętrzne przekonania, ale po prostu groźba konsekwencji. Niejednokrotnie już dowiedziono, że jak da się człowiekowi bezkarność to będzie dokonywał różnistych "niecnych" czynów, których nie dokonałby gdyby bezkarność nie istniała. Tylko groźba systemowych i prawnych konsekwencji chroni ludzi przed tym, aby się wzajemnie nie pozabijali.
Systemem, który więc najbardziej chroni przed popełnianiem przestępstw wojennych jest taki system, który jest oparty na bezwzględnym i wręcz "zakodowanym" w świadomości żołnierza wykonywaniu rozkazów przełożonych.
Wtedy gdy przełożeni nakazują trzymanie się pewnych zasad postępowania to w zdecydowanej większości będzie to wykonane, a ewentualne "wybryki" będą występowały w najmniejszym procencie.
Choć oczywiście nigdy i w żadnej armii nie było tak by udało się takie "historie" wyeliminować w 100%... bo ludzie są tylko ludźmi, ze wszystkimi swoimi słabościami. A poddani wojennemu stresowi mogą chcieć postępować nie tak jakbyśmy chcieli. Tylko dyscyplina (czyli bezwzględne wykonywanie rozkazów) potrafi utrzymać ich w ryzach.
Każda "rysa na dyscyplinie" (czyli jakaś "świadoma dyscyplina") prowadzi do większego lub mniejszego "rozprzężenia w szeregach" i tym samym wpływa negatywnie postępowanie żołnierzy. Na pewnym etapie nie wystarczy zabronić, trzeba jeszcze pilnować by na pewno żołnierz chciał się temu podporządkować. A upilnować się w sumie nie da...
Przykłady wojen dobitnie pokazują, że tam gdzie dyscyplina jest naruszona czy mniejsza to czynów zabronionych jest najwięcej - tym więcej, im dyscyplina i karność jest mniejsza. Wystarczy sobie porównać skalę takich czynów zabronionych dokonywanych przez karne jednostki pierwszorzutowe, a przez siłą rzeczy mniej zdyscyplinowane jednostki tyłowe i okupacyjne... w tej samej armii.
Konkludując to system bezwzględnie nakazujący wykonywanie rozkazów lepiej zapobiega dokonywaniu przestępstw wojennych niż system gdzie panuje niska dyscyplina i kwestionowanie rozkazów (sugestia, że można), bo żołnierz sam z siebie nie będzie się hamował. Zresztą tych wszystkich niuansów z zakresu prawa prowadzenia wojen i tak zwykle nie zna.