Flota wojenna - zagadnienie teoretyczne

Awatar użytkownika
Ronon Dex Stempel
Posty: 688
Rejestracja: 08 marca 2022, 11:22

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Flota wojenna - zagadnienie teoretyczne

Post autor: Ronon Dex »

Nie wiem czy poniższy wywód kogokolwiek tutaj zainteresuje (ale wrzucam po konsultacji z Oberhauptem), ale przy okazji nabycia pewnej gierki dotyczącej walki morskiej w okresie od ostatniego dziesięciolecia XIX wieku do lat 40-tych XX wieku (tutaj w pewien sposób ubogiej, bo bez udziału lotnictwa… ale i takie starcia wtedy bywały), programu z bardzo dobrze rozbudowaną opcją budową okrętów wojennych. Nazwy na razie nie wyjawię - nie wiem jak się Oberhaupt zapatruje na coś co może być uznane za „kryptoreklamę”... ;)

Edelweiss dostępu do morza nie ma, ale może kiedyś jakieś kolonie zdobędziemy, wszak państwo rozwija się w prężnie na tle innych mikronacji, a więc przyszłe kolonie nie są wykluczone. W każdym razie wiem, że Oberhaupt czegoś takiego w przyszłości nie wyklucza… a więc może w przyszłości okręty wojenne nie są wykluczone.

Jak tak sobie obserwuję niektóre zagadnienia militarne różnych mikronacji, które umiejscawiają się gdzieś w pierwszej połowie XX wieku to zauważam, że nawet tam gdzie nie wykorzystuje się odrealowych wizualizacji to okręty wojenne (zresztą nie tylko one) są dziwnie zbliżone do tego co w danym okresie było w realu, nawet dość dokładnie.

Jest to zastanawiające, bo przecież Mikroświecie nie było takich uwarunkowań jakie były w realu, a one wywarły ogromny wpływ na rozwój i wygląd flot wojennych… w zasadzie w niektórych przypadkach nie tyle na rozwój, co po prostu stagnację, a w innych właśnie na rozwój klas okrętów, które nigdy by się tak nie rozwinęły (identycznie, w podobnym czasie czy w podobnych ilościach) gdyby nie konkretne uwarunkowania realowe.

Zresztą w sumie nie dotyczy to tylko jednostek morskich, ale i innych aspektów rozwoju militarnego… aby nie zaciemniać obrazu tylko jeden przykład, który w pewnym sensie jest z realem związany czyli lotnictwa.

Czy bowiem lotnictwo rozwinęło by się w taki sposób i w takim tempie, gdyby nie realowa I Wojna Światowa? Na pewno nie… przecież w jej początkach samoloty były w zasadzie w powijakach, w już coś takiego jak samolot wojskowy w ogóle nie istniało. Zresztą ówczesne samoloty wydawały się wręcz śmiesznie nieużyteczne z punktu widzenia wojskowego… delikatna konstrukcja, pokryta płótnem i połączona strunami fortepianowymi, podchodzono do tego bardzo nieufnie. W zasadzie przed tamtą wojną była to "zabawka możnych"...

Tymczasem w ciągu 4 lat wojny z czegoś w zasadzie „zabawkowego” powstał ważny środek walki, a samoloty w bardzo krótkim czasie mocno się zmieniły. Nigdy by to tak szybko nie nastąpiło, gdy nie wojna i jej potrzeby oraz nagła motywacja do intensywnych prac i wydatków w tej dziedzinie. Oczywiście rozwój lotnictwa by nastąpił, bo postępu powstrzymać się nie da, ale nie było by to takie szybkie, zapewne byłoby to opóźnione o kilka lat. Choć oczywiście inne uwarunkowania i sytuacja realowe mogłyby to pchnąć naprzód w innym czasie. Ale na pewno nie było by tak samo.

I teraz dochodzimy do flot wojennych…

Rozwój flot wojennych następował w realu dość mocno w drugiej połowie i pod koniec XIX wieku oraz na początku XX wieku. Pomimo braku światowych konfliktów (lokalne oczywiście były), był to rozwój dość szybki… Szczególnie, że z jednej strony kontynenty były oddzielone oceanami, które pokonać można było wtedy tylko drogą morską, a z drugiej strony niektóre państwa (potęgi morskie) miały sporo różnych ziem i koloni w sporej odległości do macierzy. A więc kwitła komunikacja morska, a w ślad za nią rozwijały się floty wojenne.

Główną siłą bojową flot wojennych były wtedy okręty liniowe – coraz większe, coraz lepiej opancerzone i coraz lepiej uzbrojone ciężkie okręty wojenne. Przybrały one kształt taki jaki jest znany w późniejszych wojen (zarówno PWS, jak I DWS) w pierwszym dziesięcioleciu XX wieku. Okręty te potocznie nazywano „drednotami”, do nazwy pierwszej jednostki tej klasy – brytyjskiego HMS „Dreadnought” czyli pancernika z jednolitą artylerią główną (wcześniejsze miały ją zwykle w dwóch kalibrach). Przy czym tej pierwszy okręt, od którego przez dłuższy czas nazywano całą klasę (a te wcześniejsze nazywano potem, w zależności od ich konstrukcji, a w zasadzie uzbrojenia „przeddrednotami” lub „semidrednotami”), był pierwszy tylko datą wejścia do służby. Kilka podobnych jednostek było budowane niezależnie w różnych krajach i w podobnym czasie. Po prostu na skutek różnych doświadczeń z pomniejszych konfliktów i ćwiczeń była to „jedynie słuszna” ścieżka rozwoju tej klasy okrętów.

Oczywiście PWS przyspieszyła nieco rozwój niektórych jednostek tej klasy, ale większość z nich powstała przed wojną, a jej trakcie zwodowano tylko pewną liczbę pancerników oraz rozpoczęto budowę kolejnych. Oczywiście brano pod uwagę pewne doświadczenia wojenne (szczególnie jeśli chodzi o rozmieszczenie pancerza), ale w zasadzie szło to w ”logicznym” kierunku czyli okręty większe, silniej uzbrojone oraz lepiej opancerzone. Takie też jednostki zaprojektowano i rozpoczęto ich budowę zarówno w czasie trwania wojny, jak i tuż po jej zakończeniu…

No i tutaj zaczynają się „schody” spowodowane uwarunkowaniami realowymi - nie tyle doświadczeniami wojennymi czy rozwojem techniki, ale po prostu do gry weszła "wielka polityka" czyli Traktat Waszyngtoński z 1922. Układ ten miał ograniczyć zbrojenia morskie… tak naprawdę to miał spowodować utrzymanie przewagi na morzu przez niektóre państwa. Obejmował on Wielka Brytanię, USA, Japonię, Francję i Włochy… bo zbrojenia niemieckie wyeliminował Traktat Wersalski, Austro-Węgry się rozpadły, natomiast Rosja była w chaosie porewolucyjnym.

Oprócz ograniczenia ogólnego tonażu flot wojennych, jak i niektórych klas okrętów na dalszy rozwój flot miały wpływ postanowienia szczegółowe np.:

- zakaz budowy nowych okrętów liniowych do 1931 (poza nielicznymi wyjątkami, a potem i tak przedłużone) oraz ograniczenie ich wyporności do 35 tys. ton.

- wielkość innych okrętów (poza okrętami liniowymi i lotniskowcami) ograniczono do 10 tys. ton, a ich uzbrojenie do kalibru 203 mm (co miało to wpływ głównie na krążowniki).

Oczywiście było tam sporo więcej (dla uproszczenia to pomijam), potem były też kolejne konferencje i poprawki do ustaleń. Jednak skupiając się na okrętach liniowych to zasadniczo po prostu przestano je budować przez kolejne 10 lat (w zasadzie nawet kilkanaście lat w większości przypadków), co spowodowało, że w DWS, większość z nich pamiętała jeszcze PWS, choć były modernizowane.

Został więc zahamowany rozwój tej klasy okrętów… projektowane, a raczej już budowane jednostki, których wyporność sięgała 45-55 ton, a uzbrojenie (w kalibrze głównie 406 mmm, a nawet i 457 mm) po prostu złomowano na pochylniach, tylko parę dokończono, a kilka kadłubów przebudowano na lotniskowce.

Wielka Brytania dostała np. zgodę na budowę dwóch okrętów z działami 406 mm (bo takich w ogóle nie miała), ale w limicie wyporności 35 tys. ton. Zamiast dużych i szybkich jednostek typu G3 (o wyporności standard 48-49 tys. ton pełnej 54-55 tys ton) powstały dwa powolne i słabo opancerzone okręty o wyporności standard 34 tys. ton i pełnej ok. 38 tys. ton. Jednostki co prawda silnie uzbrojone (9 x 406 mm), ale mało przydatne… w zasadzie „pływające baterie” lub potem w DWS używane do osłony konwojów (bo statki też pływały wolno… a Nelson i Rodney nie bardzo mogły cokolwiek dogonić (ani uciec), ze swoją „zawrotną prędkością” 23 węzły, a i tylko na próbach – w praktyce 21).

Co więcej… gdy w latach 30-tych zaczęto ponownie budować pancerniki to ich wyporność była dalej ograniczona, a więc trzeba było znaleźć kompromisy pomiędzy uzbrojeniem, prędkością i grubością pancerza. Stąd takie jednostki (powstałe w II połowie lat 30-tych) jak brytyjski typ King George V (10 x 356 mm / 39 tys. ton) czy amerykańskie klasy North Carolina czy South Dakota (9 x 406 mm / 35-37 tys. ton). Dopiero kolejne jednostki już zrywały z ograniczeniami traktatowymi, ale one wchodziły do służby już w czasie DWS, a i tak większość z nich po prostu skasowano.

A jakby to wyglądało gdyby nie ograniczenia tegoż traktatu (i późniejszych)? Przede wszystkim dokończono by budowę tych, których budowę przerwał Traktat Waszyngtoński czyli jednostek o wyporności 45-55 tys. ton i silnie uzbrojonych – budowa części z nich była już w dość zaawansowanym stadium w chwili wejścia z życie traktatu. Zapewne kolejne by powstawały, na zastąpienie tych przestarzałych z okresu PWS (i tak ich sporo tenże traktat zlikwidował)… przy czym naturalnie byłby coraz większe i coraz lepiej uzbrojone oraz silniej opancerzone. Byłoby to zupełnie naturalne, ponieważ prawidłowość była taka, że jak jedno państwo zbudowało jakiś lepszy okręt to inne starały się zbudować odpowiednik lub silniejszy. Takim przykładem były np. francuskie jednostki klasy Dunkerque (8 x 330 mm / 35 tys. ton), które powstały w odpowiedzi na niemieckie „pancerniki kieszonkowe” (które miały zwalczać) czyli w zasadzie duże krążowniki ciężkie z działami 280 mm (wyporność pełna 15 tys. ton).

Zapewne jednostki wielkości amerykańskiej Iowy (i tak jeszcze nieco ograniczonej) czy niedoszłej Montany (bez żadnych ograniczeń traktatowych), japońskiego Yamato (budowa ruszyła gdy Japonia zerwała wspomniany traktat) czy niedoszłego brytyjskiego Lion (również jeszcze z pewnymi ograniczeniami) – powstały by dużo szybciej niż w rzeczywistości, zapewne już na początku lat 30-tych.

Co więcej… byłaby duża szansa by pancerniki odgrywały znacznie większą rolę niż miało to miejsce w rzeczywistości realowej. Po pierwsze byłoby ich więcej i byłyby silniejsze, a po drugie wcale nie jest powiedziane, że rola lotnictwa pokładowego byłaby tak wielka, jak w to miało miejsce w realu… a raczej na pewno nie.

Pierwsze naprawdę duże lotniskowce powstały tylko dlatego, że przebudowano je z będących w trakcie budowy, a skasowanych okrętów liniowych (Japonia i USA). Gdyby nie traktat waszyngtoński to Lexington i Saratoga byłby krążownikami liniowymi z 8 działami 406 mm i o wyporności 44 tys. ton. Podobnie byłoby z Akagi czyli też byłby krążownikiem liniowym (10 dział 410 mm i 47 tys. ton.) oraz Kagą – ten byłby pancernikiem (też 10 x 410 mm i 44 ton).

Gdyby okoliczności nie spowodowały budowy tych lotniskowców (bo nie można było ich zbudować jako okręty liniowe) to tak szybko tak duże lotniskowce by nie powstały. A skoro by takowe nie powstały, to nie byłoby by jak sprawdzać koncepcji działań, rozwijać lotnictwa pokładowego itd. Eksploatacja tych pierwszych wpłynęła na budowę potem kolejnych, a gdyby ich nie było – to wcale by to takie proste i logiczne nie było. Koncepcja dużego lotniskowca wcale nie była ugruntowana, powstawały jednostki mniejsze, a część z nich traktowano jako „eksperymentalne”. Amerykańskie lotniskowce klasy Yorktown i japońskie klasy Soryu, a potem Shokaku zaczęto budować w II połowie lat 30-tych, właśnie na skutek pozytywnych doświadczeń z eksploatacji tych przebudowanych z nieukończonych okrętów liniowych. Podobnie było z brytyjskimi typu Ark Royal… poprzedziły je lotniskowce przebudowane z trzech krążowników (nomenklaturowo liniowych) i jednego pancernika… a przebudowa (poza jednym w czasie PWS) była związana z traktatowym ograniczeniem łącznego tonażu pancerników.

Oczywiście duże lotniskowce by w końcu powstały (no, ale gdy rzeczywiście powstały w sposób wymuszony to w planach ich jeszcze nie było) – tylko byłoby ich znacznie mniej, a większość to byłby mniejsze jednostki, a więc odegrały by znacznie mniejszą rolę jak to miało miejsce w rzeczywistości – rozwój lotnictwa pokładowego byłby siłą rzeczy też wolniejszy. Bo przecież motorem napędowym było powstawanie i eksploatacja lotniskowców. Zauważmy, że w Wielkiej Brytanii gdzie te okręty tak się nie rozwijały jak w Japonii i USA to jeszcze w DWS operowały z nich archaiczne dwupłatowe Swordfish’e, a inne maszyny też raczej „nie błyszczały”… gdy nagle zaczęto potrzebować nowoczesnych samolotów pokładowych to sięgnięto do maszyn lądowych (w sumie wyszło to kiepsko, pomimo że Spitfire był nad lądem rewelacyjny, to na morzu jego odpowiednik czyli Seafire był słaby, głównie ze względu na mały zasięg) oraz po prostu zaczęto importować samoloty pokładowe w USA… bo tam to się rozwijało lepiej i szybciej (na skutek wczesnej eksploatacji dużych lotniskowców). Tylko, że gdyby nie gwałtowny rozwój lotnictwa wojskowego w czasie PWS (przecież w Mikroświecie jej nie było) to samo lotnictwo byłoby też opóźnione o parę lat.

Na morzach i oceanach królowałyby więc wielkie okręty artyleryjskie… i to takie o wyporności około 70 tys. ton, a może i nieco więcej. Oczywiście w końcu by je lotnictwo wyeliminowało, ale sporo później niż to miało miejsce w rzeczywistości.

Kolejną kwestią, która bez traktatu waszyngtońskiego potoczyłaby się zupełnie inaczej to sprawa krążowników. Już na kilka lat przez I Wojną Światową pływały krążowniki pancerne o wyporności kilkunastu tysięcy ton i niektóre były uzbrojone bardzo silnie…

Takie japońskie krążowniki klasy Tsukuba czy Ibuki miały po 4 działa 305 mm, ale to był ewenement – bo większość tych dużych przenosiła działa 210-254 mm. Były to jeszcze jednostki ze zróżnicowanym uzbrojeniem, ale ewolucja podobna do pancerników czyli jednolita artyleria główna była tylko kwestią czasu i to niedługiego. Było to po prostu logiczne, a skoro w tym kierunku poszły okręty liniowe to krążowniki podążyły by tą samą drogą.

Jednak Traktat Waszyngtoński ograniczył wyporność krążowników do 10000 t, a kaliber dział do 203 mm. Były to traktatowe krążowniki „klasy A” nazywane powszechnie „krążownikami ciężkimi”. Owszem ze względu na ograniczenia dotyczące okrętów liniowych powstało ich sporo… pewnie byłoby ich nieco mniej, ale niekoniecznie dużo mniej, bo jednak ekonomia wymusiła by nie tylko budowanie jednostek wielkich i drogich.

Tutaj warto się na chwilę zatrzymać i nawiązać do podklasy okrętów liniowych, jakimi były krążowniki liniowe… Okręty dorównujące wielkością pancernikom, nieco słabiej uzbrojone (albo nieco mniejsza liczba dział tego samego kalibru, albo podobna ilość, ale nieco mniejszego kalibru), słabiej opancerzone (to była ich „pięta achillesowa”), ale za to szybsze od pancerników. Tylko, że z chwilą budowy dużych pancerników ich prędkość rosła pomimo silnego pancerza, bo na większym okręcie było jak zmieścić odpowiednią siłownię. Nowoczesne pancerniki przełomu lat 30-tych i 40-tych miały prędkość podobna do krążowników liniowych czyli te drugie stałyby się bez sensu… bo jedyna ich zaleta to była właśnie większa prędkość – reszta to były wady.

Ta klasa zanikła by chyba dość szybko, a jeżeli dodamy do tego fakt, że krążowniki pancerne czyli ciężkie nie byłyby ograniczane wypornością i kalibrem uzbrojenia to zapewne powstawałyby okręty o wielkości i uzbrojeniu pomiędzy krążownikami liniowymi, a „traktatowymi” krążownikami ciężkimi i pewnie z takim też „pośrednim” uzbrojeniem.

Zapewne byłyby to finalnie jednostki o wyporności 18-25 tys. ton (pewnie i takie do 30 tys. ton z czasem by się trafiały) i z uzbrojeniem w kalibrze pewnie przeciętnie 228-254 mm (9-10 cali), choć pewnie spotykało by się też większe z działami 280-305 mm. Ta klasa okrętów zapewne byłoby zróżnicowana bardziej niż w rzeczywistości były ciężkie krążowniki (w zasadzie wszystkie do siebie były podobne, bo wszyscy chcieli do maksimum wykorzystać możliwości traktatowe), dużą rolę pewnie odgrywała by ekonomia. Tak naprawdę największa niewiadoma, jak by to się rozwijało bez traktatu waszyngtońskiego to właśnie kwestia dużych/ciężkich krążowników. Tutaj kierunki mogłyby być różne...

Stosunkowo najmniej zmieniłyby się chyba lekkie krążowniki… oprócz krążowników pancernych na początku XX wieku były jeszcze krążowniki pancerno-pokładowe i krążowniki zwiadowcze. Te pierwsze zaniknęły dość szybko (w sumie trochę błędna koncepcja to była), a te drugie już około 1915 ewoluowały w coś co bardzo przypominało późniejsze „traktatowe” lekkie krążowniki (uzbrojenie do 152 mm). Zarówno przeznaczenie okrętów, jak i logika ich rozwoju doprowadziłaby do jednostek podobnych jakie powstawały w okresie międzywojennym – czyli wyporność do 10 tys ton. Z uzbrojeniem mogłoby być różnie… niekoniecznie wszystkie miałyby działa 150-152 mm, pewnie niektóre przenosiłyby z czasem nieco silniejsze uzbrojenie 170-190 mm choć pewnie kosztem ilości dział. Podobnie byłoby z niszczycielami – też raczej by specjalnie nie odbiegały od tego co rzeczywiście powstawało.

To taki nieco przydługi wywód… i obecnie w Edelweiss czysto teoretyczny (nie mamy ani dostępu do morza, ani floty wojennej), ale to tak trochę by dać do myślenia w zakresie tworzenia różnych elementów militarnych mikroświata.

Nie wszystko musi być jak w realu, co więcej gdyby nie uwarunkowania realowe i to niekoniecznie techniczne, a raczej głównie nietechniczne – to wiele rzeczy wyglądałoby w różnych okresach zupełnie inaczej.

Gdyby więc powstała kiedyś w Edelweiss jakaś flota i jakieś kolonie to należałby wtedy pamiętać, że jednostki ją tworzące musiałby być czasem zupełnie inne jak to w danym czasie było w realu – bo nie mamy politycznych (i też przecież ekonomicznych) uwarunkowań takich jakie były w realu.

Powiedziałbym więcej… w zasadzie floty w mikroświecie powinny być o wiele bardziej rozbudowane niż w realu. Mikroświat to przecież znacznie więcej wody niż w realu oraz znacznie większe odległości pomiędzy lądami. Które są mniejsze i zajmują dużo mniejszą powierzchnię planety. Odległości są na tyle duże, że w pewnym sensie transport lotniczy jest utrudniony, właśnie odległościami. Mikroświat w dużej mierze z racji uwarunkowań powinien właśnie „stać na statkach i okrętach”.
Awatar użytkownika
Albert Fryderyk de Espada Stempel
Posty: 1485
Rejestracja: 01 marca 2022, 21:26
Lokalizacja: Glänzberg

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Flota wojenna - zagadnienie teoretyczne

Post autor: Albert Fryderyk de Espada »

No wykład przepiękny w szczególności dla mnie czyli pasjonata marynarki wojennej z końcowego okresu XIX i początku XX wieku. Można by rzec że złote czasy dla potężnych okrętów linowych za pomysł których budowania w realiach XXI Wiecznej Muratyki dostawałem opeirdziel od ówczesnego dowódcy Wielkiej Armii Republiki @Piotr Romanow. Ahhhh piękne wspominania.

Domyślam się o jaki program chodzi, głównie przez wzmiankę o braku lotnictwa i przedziale czasowym i faktycznie swobodo w budowie jednostek od małych niszczycieli czy torpedowców po ogromne stalowe potwory jest co najmniej imponująca i na przykład dla takiego Cesarstwa Niemieckiego czy też Monarchii Austro-Węgierskiej było by w sam raz.
Dla nas też ramy czasowe są akurat w sam raz, no ale problem z tym morzem. Chociaż nie wyklucza to oczywiście posiadania marynarki wojennej. Wciąż mamy pod nosem dość spore rzeki które pomieściłyby kilka mniejszych stateczków nie wspominając o tym że na bieżąco korzystamy z portów MAW.
Trochę to zaczyna przypominać Czechosłowację, która dostępu do morza nie miała, ale flotę posiadała, i rzeczną jak i pełnomorską, chociaż ta druga to skupiała się raczej na jednostkach handlowych.

Jak dla mnie możliwości posiadamy by pchnąć coś w tym kierunku ale trzeba się zastanowić jak to ugryźć.
ObrazekObrazekObrazek
Awatar użytkownika
Ronon Dex Stempel
Posty: 688
Rejestracja: 08 marca 2022, 11:22

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Flota wojenna - zagadnienie teoretyczne

Post autor: Ronon Dex »

Albert Fryderyk de Espada pisze: 21 października 2022, 13:22 Domyślam się o jaki program chodzi, głównie przez wzmiankę o braku lotnictwa i przedziale czasowym i faktycznie swobodo w budowie jednostek od małych niszczycieli czy torpedowców po ogromne stalowe potwory jest co najmniej imponująca i na przykład dla takiego Cesarstwa Niemieckiego czy też Monarchii Austro-Węgierskiej było by w sam raz.
Znaczy się program masz? No to w sumie super, bo wreszcie byłoby coś co moglibyśmy robić wspólnie, obaj mając ten sam program. Co prawda gra we wczesnym dostępie nie ma multi, ale może w przyszłości dorobią... bo aż się prosi.

Jednak kwestie projektów jednostek możemy ogarniać... co więcej w takim przypadku można by nawet robić konkursy na jednostki czyli przedstawiać swoje wersje okrętów (wg założonych wymagań) do wyboru przez "czynniki oficjalne". Co więcej daje to możliwość ciekawych dyskusji, podczas prezentowania wybranych przez siebie rozwiązań, motywowania co i dlaczego etc.
Albert Fryderyk de Espada pisze: 21 października 2022, 13:22 i na przykład dla takiego Cesarstwa Niemieckiego czy też Monarchii Austro-Węgierskiej było by w sam raz.
Przyznam, że ja bym wybrał akurat za wzorzec Chiny... Dlatego, że w przeciwieństwie do jednostek innych krajów (no Austro-Węgry są mocno "niemieckie"), autorzy gry te "klocki" do budowy okrętów zrobili niepodobne w większości do tych z odrealowymi wzorcami (USA, WB, Francja itd). Ale w sumie nie ma problemu... można odblokować funkcję "open" i dla danej marynarki mieć wszystkie możliwe 'warianty państwowe".

Natomiast Chiny są o tyle pożyteczne, że mają banderę taką nietypową i nieznaną. Jest na screenach na tyle niewyraźna, że możemy sobie wymyślić banderę Edelweiss z żółtym tłem (wszak to jedna z narodowych barw) i np. szarotką w środku (zamiast tego smoka) i to na obrazkach nie będzie zbyt widoczne, nie na tyle by przeszkadzało i trzeba by za każdym razem programem graficznym poprawiać.

No chyba, że znajdziemy jak te bandery podmienić... szukałem, ale nie znalazłem, gdzie to jest "zaszyte". Ale w taki czy inny sposób damy radę.
Awatar użytkownika
Albert Fryderyk de Espada Stempel
Posty: 1485
Rejestracja: 01 marca 2022, 21:26
Lokalizacja: Glänzberg

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Flota wojenna - zagadnienie teoretyczne

Post autor: Albert Fryderyk de Espada »

No podoba mi się ogólny zamysł gry i ten edytor jaki zawiera niestety jej jeszcze nie posiadam chociaż bym chciał ale od dłuższego czasu w mniejszym lub większym stopniu przyglądam się co i jak.

Osobiście jednak na tą chwilę polegam na swoim chyba ulubionym narzędziu przy pomocy którego robię praktycznie wszystko, od samolotów, przez pojazdy na okrętach właśnie kończąc.
Może nie wyglądają tak dobrze, ale to jedyne co na razie mam i jako tako ogarniam ale kto wiem może teraz szybciej się zaopatrzę.
ObrazekObrazekObrazek
Awatar użytkownika
Ronon Dex Stempel
Posty: 688
Rejestracja: 08 marca 2022, 11:22

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Flota wojenna - zagadnienie teoretyczne

Post autor: Ronon Dex »

Albert Fryderyk de Espada pisze: 21 października 2022, 14:32 No podoba mi się ogólny zamysł gry i ten edytor jaki zawiera niestety jej jeszcze nie posiadam chociaż bym chciał ale od dłuższego czasu w mniejszym lub większym stopniu przyglądam się co i jak.
No to mogę tylko powiedzieć, że na obecnym etapie "wczesnego dostępu" jest to już warte nabycia... też się dłuższy czas przyglądałem zanim kupiłem - wiadomo w takich przypadkach ("wczesny dostęp") to różnie bywa, ale obecnie jest to już praktycznie dopracowane. Choć zapewne będzie się rozwijało dalej. W zasadzie większe jednostki są już OK. Dopracowania wymagają niszczyciele... ich kadłuby i inne "klocki" do ich budowy są jeszcze moim zdaniem zbyt mało zróżnicowane.

Postaram się w sobotę i niedzielę przygotować jakieś "obrazki" i powrzucać przykłady.
Awatar użytkownika
Albert Fryderyk de Espada Stempel
Posty: 1485
Rejestracja: 01 marca 2022, 21:26
Lokalizacja: Glänzberg

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Flota wojenna - zagadnienie teoretyczne

Post autor: Albert Fryderyk de Espada »

Ronon Dex pisze: 21 października 2022, 14:38
Albert Fryderyk de Espada pisze: 21 października 2022, 14:32 No podoba mi się ogólny zamysł gry i ten edytor jaki zawiera niestety jej jeszcze nie posiadam chociaż bym chciał ale od dłuższego czasu w mniejszym lub większym stopniu przyglądam się co i jak.
No to mogę tylko powiedzieć, że na obecnym etapie "wczesnego dostępu" jest to już warte nabycia... też się dłuższy czas przyglądałem zanim kupiłem - wiadomo w takich przypadkach ("wczesny dostęp") to różnie bywa, ale obecnie jest to już praktycznie dopracowane. Choć zapewne będzie się rozwijało dalej. W zasadzie większe jednostki są już OK. Dopracowania wymagają niszczyciele... ich kadłuby i inne "klocki" do ich budowy są jeszcze moim zdaniem zbyt mało zróżnicowane.
A to że warto mam pełną świadomość, gdyż faktycznie od kiedy tylko ją zobaczyłem to szczególnie przykuła moją uwagę.

Wiem jak to wygląda to faktycznie wygląda to bardzo dobrze.

Jednak wolę swój program za jedną zasadniczą rzecz, nie ma ograniczeń, można na prawdę zdziałać co się tylko wymarzy.
Można znaleźć takie perełki jak

Japoński niszczyciel Shimakaze z okresu II Wojny:
11_9_2020_12_33_32_AM.png
11_9_2020_12_33_32_AM.png (5.44 MiB) Przejrzano 685 razy
albo sowiecki pancernik Oktyabrskaya Revolutsiya z 20-lecia międzywojennego:
4BG9Ub-UserView-1.jpg
4BG9Ub-UserView-1.jpg (305.37 KiB) Przejrzano 689 razy
Na takich nowoczesnych cudeńkach kończąc:
1_EC2_6_VALXZZG_PDX0.png
1_EC2_6_VALXZZG_PDX0.png (269.49 KiB) Przejrzano 689 razy


Statki wykorzystywałem do tej pory jedynie dla floty IV Republiki i nie miałem możliwości pobawić się starszymi modelami ale na pewno na ogromy plus jest fakt że mogę sobie swobodnie się nimi bawić, ustawiać, przestawiać, pływać i strzelać.
ObrazekObrazekObrazek
Awatar użytkownika
Ronon Dex Stempel
Posty: 688
Rejestracja: 08 marca 2022, 11:22

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Flota wojenna - zagadnienie teoretyczne

Post autor: Ronon Dex »

Albert Fryderyk de Espada pisze: 21 października 2022, 15:05 Jednak wolę swój program za jedną zasadniczą rzecz, nie ma ograniczeń, można na prawdę zdziałać co się tylko wymarzy.
Wszystko ma swoje plusy i minusy (plusy dodatnie i ujemne... jak kto woli ;) ) - budowa z gotowych "klocków", pomimo, że jest ich sporo, a program ma możliwość modyfikacji (np. zmiana kalibru tak, że w zasadzie można mieć dowolny co 0,1 cala, czy zmiana długości luf, możliwość poszerzenia kadłuba oraz zmiany zanurzenia i wysokości) jest w sumie ograniczona możliwościami, ale plusem (tym dodatnim) jest krótszy czas potrzebny na budowę jednostki... niestety gdy jest się ograniczonym czasowo to spory "plus dodatni".
Awatar użytkownika
Albert Fryderyk de Espada Stempel
Posty: 1485
Rejestracja: 01 marca 2022, 21:26
Lokalizacja: Glänzberg

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Flota wojenna - zagadnienie teoretyczne

Post autor: Albert Fryderyk de Espada »

Dobra to kiedy anektujemy sobie kawał wybrzeża i tworzymy flotę pełnomorską ?
ObrazekObrazekObrazek
Awatar użytkownika
Heinz-Werner Grüner Stempel
Oberhaupt
Posty: 11774
Rejestracja: 06 maja 2021, 12:34
Lokalizacja: Stadt Edelweiss, Edelweiss

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Flota wojenna - zagadnienie teoretyczne

Post autor: Heinz-Werner Grüner »

Tematyka zagadnienia jest tak rozległa, że postanowiłem się nie wypowiadać, poza wyrażeniem swoje aprobaty, do tego by chyba faktycznie walczyć o prawo posiadania wód morskich...
(-)Heinz-Werner Grüner
OBERHAUPT EDELWEISS
Obrazek Obrazek ..
Awatar użytkownika
Albert Fryderyk de Espada Stempel
Posty: 1485
Rejestracja: 01 marca 2022, 21:26
Lokalizacja: Glänzberg

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Flota wojenna - zagadnienie teoretyczne

Post autor: Albert Fryderyk de Espada »

Heinz-Werner Grüner pisze: 21 października 2022, 22:55 Tematyka zagadnienia jest tak rozległa, że postanowiłem się nie wypowiadać, poza wyrażeniem swoje aprobaty, do tego by chyba faktycznie walczyć o prawo posiadania wód morskich...
Da się to obejść, nie koniecznie potrzeba nam dostępu do morza, potrzeba nam kogoś kto takiego dostępu nam użyczy.
Nie orientuję się również za dobrze czy jakieś nasze rzeki umożliwiały by bezpośrednie lub też pośrednie dotarcie do morza ale warto by się zainteresować.

O okręty radziłbym się nie martwić, w razie potrzeby stocznie w Koribi mogą pomóc.
Skoro Niemcom udał się zbudować i następnie przetransportować cały statek przez pół kontynentu to co ma nam się nie udać, przenieść kilka w góry albo zwodować już na otwarte przestworza oceanów.
W ogóle polecam serdecznie zapoznać się z historią Bitwy na jeziorze Tanganika oraz losach największego okrętu jaki brał tam udział czyli właśnie Grafa von Goetzen który o zgrozo po przejęciu przez Brytyjczyków służy dzielnie po dziś dzień swemu pierwotnemu przeznaczeniu.
A już w szczególności polecam chyba jedne z moich ulubionych kanałów na YT, który tak się składa traktuje o tematyce flot i okrętów w nich służących.
ObrazekObrazekObrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Akademia Wojskowa”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość