"Kolejna ofiara lawiny" - Goniec Górski

Miasteczko na południu krainy, graniczące z Austro-Węgrami. To tutaj znajdziemy jedyne na ten moment czynne przejście graniczne. Dlatego też jest to obszar silnie zmilitaryzowany z największym skoszarowaniem szarotkowych żołdaków.
Regulamin forum
Obrazek
Awatar użytkownika
Fabio Rhyner Stempel
Posty: 135
Rejestracja: 20 września 2022, 17:04

ODZNACZENIA

OBYWATEL

"Kolejna ofiara lawiny" - Goniec Górski

Post autor: Fabio Rhyner »

24 września 1922 roku, późny wieczór
Ulice Grunerwaldu były o tej porze opustoszałe. Wyraziste kontury budynków i kamienic, rozświetlane były jeno przez delikatne promienie światła, pochodzące ze starych naftowych latarni. Jak co tydzień starsza kobieta - Brigitte Vogt przemierzała ulice Grunerwaldu przypinając na tablicach lokalne ogłoszenia oraz kolportując prasę. Grunerwald nie był dużą miejscowością, większość mieszkańców znała się nawzajem i pozostawała w dobrych relacjach towarzyskich tudzież zawodowych. Brigitte wiedziała więc zatem gdy na świat przychodził nowy mieszkaniec Grunerwaldu lub gdy dwoje wypowiedziało sakramentalne „tak”. Wśród wywieszanych przezeń ogłoszeń znajdowały się bowiem zapowiedzi ślubne jak i „lokalne klepsydry”.
Obrazek
Zbliżała się już godzina 22:00 a kobieta prawie zakończyła roznośić przeznaczoną na dziś prasę. Wśród pozostałych materiałów zalegających w małym wiklinowym koszyku, znajdowało się skromne ogłoszenie prasowe z mało widocznym napisem Arkadenalle 18. Brigitte westchnęło po czym udała się pod wskazany adres. Po krótkiej chwili skręcając w lewo od strony koszar przed jej oczyma pojawiła się kamienica „Schwarze Rose”. Przy starych mosiężnych drzwiach, skąd inąd pokrytych zaśniedziałą patyną znajdowała się mała drewniana tablica. Kobieta wyjęła więc stary gwóźdź i za jego pomocą przypięła niewinnie wyglądające ogłoszenie. Upewniwszy się kilkukrotnie że jego umiejscowienie jest odpowiednie, oddaliła się kawałek dalej, po czym zaczęła dokładniej studiować treść ogłoszenia.. Po krótkiej chwili starsza kobieta piskliwym głosem odrzekła pod nosem – Mein Got Herr Eisenhut, kiedy!?
**** TRAGEDIA W GÓRACH: KOLEJNA OFIARA ŚMIERTELNA LAWINY ****
Grunerwaldzki Goniec Górski informuje że jak wynika z ustaleń wewnętrznych redakcji gazety, dwa tygodnie temu w okolicach Koziej przełęczy (Ziege Passieren) miała miejsce lawina śnieżna. Szlak Kozia przełęcz nie jest na co dzień uczęszczanym szlakiem turystycznym, jednakże od czasu do czasu przełęcz stanowi łakomy kąsek dla górskich śmiałków, którzy poszukiwali trudnych, niedostępnych podejść na Edelweńskie szczyty górskie. Jak podaje anonimowy informator w chwili zdarzenia na szlaku przebywał niejaki Robin Von Eisenhut – prezes Edelweńskiego Banku Narodowego, pilot. lokalny aktywista oraz mieszkaniec Grunerwaldu. Kilka dni temu Edelweńśka Grupa Ratownictwa Wysokogórskiego zgłosiła, iż znalazła ciało mężczyzny w trakcie tegorocznych ćwiczeń na przełęczy. Jak nieoficjalnie ustalono, wyniki sekcji zwłok mężczyzny wskazują na zgon spowodowany szeregiem obrażeń mechanicznych nieznanego pochodzenia oraz gwałtownym wychłodzeniem organizmu. Z dotychczasowych informacji wynika, iż biegli z zakresu medycyny sądowej nie zidentyfikowali w sposób jednoznaczny sposobu powstania ujawnionych obrażeń. Redakcja Gońca pragnie wskazać, iż od jakiegoś czasu w stolicy Edelweiss mówiono o pogarszającym się stanie zdrowia mężczyzny. Nieoficjalnie okoliczność tą wiązano z postępującą, bezobjawową realiozą.
Z uwagi na tragiczne okoliczności zdarzenia rodzina zdecydowała się na skromny a zarazem kameralny pochówek. Mogiła zmarłego znalazła się w bocznej alei na cmentarzu parafialnym w Grunerwaldzie.
Śmierć Robina Von Eisenhut rodzi dalsze pytania o losy Edelweńskiego Banku Narodowego, gdyż powstały w ten sposób wakat stwarza bezprecedensową lukę w jednym z kluczowych elementów Edelweńskiego Sektora Finansowego.

Jak zwykle Grunerwaldzki Goniec Górski trzyma rękę na pulsie i będzie Państwa informował na bieżąco o dalszych losach sprawy!
W imieniu redakcji bliskim oraz rodzinie zmarłego składamy kondolencje.

/-/ Timon Plotken
Red. Grunerwaldzkiego Gońca Górskiego
Wiadomość o śmierci Von Eisenhuta była zaskoczeniem dla okolicznych mieszkańców. Choć nie był on stałym bywalcem na Grunerwaldzkich gościńcach to jednak dzięki swej życzliwości oraz wszechobecnej kurtazji zjednał sobie serca wielu ludzi. Z czasem pod Arkadenalle 18 oraz na cmentarzu parafialnym zaczęto pozostawiać małe świeczki oraz kwiaty.
Obrazek
Do mogiły pewnym krokiem podszedł również i on 30 letni postawny mężczyzna w starym, delikatnie sfatygowanym, szarym garniturze oraz popielatym kaszkiecie. Jego twarz wolna była od większych emocji, jednak z jego oczu można było wyczytać że jest on typem intelektualisty. Odczytawszy wyryte na nagrobku Robina epitafium, pomodlił się w ciszy a następnie pozostawił trzymaną w ręce czarną różę. Odchodząc z cmentarza w stronę gościńca, trzydziestolatek zmarszczył brwi, wsiadł na przywiązanego do ogrodzenia kasztanowego konia a następnie udał się do Edelweńskich służb granicznych – wszak chciał jak najszybciej zalegalizować swój pobyt w kotlinie. Nikt tak naprawdę bowiem nie wiedział skąd oraz w jakich okolicznościach Fabio Rhyner pojawił się na terytorium kotliny..
Ostatnio zmieniony 04 listopada 2022, 19:28 przez Fabio Rhyner, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Joachim Cargalho Stempel
Faktotum
Posty: 3940
Rejestracja: 18 stycznia 2022, 20:21

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Lawina śnieżna - Grunerwaldzki Goniec Górski

Post autor: Joachim Cargalho »

- Robin nie żyje, już jest nawet pochowany - zaczęto szemrać na mieście, kiedy na jednej z tablic informacyjnych pojawiła się ta wiadomość. Joachim spotkawszy się z tą informacją początkowo uznał ją za zwykłą plotkę, jednak tak często powtarzana stała się dla niego niebywałą zagadką. Udał się więc pod wskazywany w opowieściach adres, by na własne oczy przekonać się o autentyczności tej informacji.

Szedł pospiesznym krokiem, potrącając od czasu do czasu ludzi, którzy nie zeszli mu z drogi. Bądź co bądź, Robin zniknął już dawno temu, jednak nadal był poszukiwany, a Oberhaupt @Heinz-Werner Grüner wysyłał ekspedycje górskie, by przeczesywały teren. Służba graniczna nie odnotowała jego wyjście poprzez Bramę Kozicy, jednak ponieważ ich jakość pracy pozostawiała wiele, można było spodziewać się wszystkiego. Wysyłani więc byli szpicle do innych krajów, którzy mieli odnaleźć jakąkolwiek informację o Robinie. Wszędzie jednak dudniało echo pytania, które zadawali. Robin zapadł się pod ziemię i nikt nie wiedział gdzie go szukać, aż nagle...
W mieście pojawiła się informacja, że nie żyje, że jest pochowany - pochowany w Edelweiss.

Cargalho dopadł do kartki z ogłoszeniem przygniatając je z powrotem do tablicy, gdyż czas, przez jaki tu wisiało znacznie uszkodził papier. Doczytał do końca i rozejrzał się wokół jakby sprawdzał, czy ktoś go nie obserwuje. Informacja ta była dla niego naprawdę nieprawdopodobna. Udał się jeszcze na cmentarz, by potwierdzić, że mogiłą ta rzeczywiście tam została stworzona. Nazwisko Robina von Eisenhuta widniało mocno wyryte na nagrobku. Jego uwagę przykuła również czarna róża, która mocno kontrastowała wśród przeważających, białych kwiatów. Dotknął jeden z jej płatków, chwilę zastanawiając się nad losem jaki spotkał Robina...

Był mocno zakłopotany, dlatego też udał się do Oberhaupta, gdyż i do niego na pewno dotarła już ta informacja.
Kiedy wszedł do biura - tradycyjnie - bez pukania, @Heinz-Werner Grüner właśnie spisywał jakiś dokument.
- Wiedziałeś o Robinie? - zapytał nieco z wyrzutem. Nie chciało mu się wierzyć, że to wszystko wydarzyło się bez wiedzy kogokolwiek.
Obrazek
Awatar użytkownika
Heinz-Werner Grüner Stempel
Oberhaupt
Posty: 11848
Rejestracja: 06 maja 2021, 12:34
Lokalizacja: Stadt Edelweiss, Edelweiss

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Lawina śnieżna - Grunerwaldzki Goniec Górski

Post autor: Heinz-Werner Grüner »

Oberhaupt aż podskoczył z wrażenia, tak się wystraszył na widok wchodzącego mężczyzny do jego "oazy spokoju".

-Jakim Robinie? Co Robinie? - wydał z siebie zaskakujące pytania - Nie możesz z łaski swojej zacząć pukać, Herr Joachimie? - po chwili dotarło do niego jakie pytanie zadał Herr Cargalho.

-Robin??? Bankdirektoren naszego narodowego??? Dlaczego ja się dopiero teraz o tym dowiaduje? Ale jak? Jak to się stało - swoim zwyczajem oberhaupt pewnie zacząłby zadawać całe mnóstwo pytań, na które sam sobie by odpowiadał, ale nie tym razem. Tym razem nie znał odpowiedzi na żadne z nich.

Na spokojnie. Joachimie, co się wydarzyło, kiedy i skąd to w ogóle wiesz? To takie przykre. Zostawiłmoże jakiś ślad, informacje, cokolwiek? - Grüner zatroskał się szczerze.

@Joachim Cargalho @Fabio Rhyner
(-)Heinz-Werner Grüner
OBERHAUPT EDELWEISS
Obrazek Obrazek ..
Awatar użytkownika
Joachim Cargalho Stempel
Faktotum
Posty: 3940
Rejestracja: 18 stycznia 2022, 20:21

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Lawina śnieżna - Grunerwaldzki Goniec Górski

Post autor: Joachim Cargalho »

- Kurna! - wykrzyknął wręcz z poirytowania, odstawiając od biurka krzesło, na którym za chwilę przysiadł.
Opowiedział Oberhauptowi ciąg wydarzeń, które doprowadziły go do kartki z informacją o śmierci Robina. Wskazał miejsce pochówku, zaświadczył, że widział jego dane na płycie nagrobnej.
- Jak to możliwie, że chowają człowieka nam pod nosem, a my nic nie wiemy? - pytał mocno wkurzony.

Jak zwykle podszedł do okna, nie zważając na Oberhaupta i tam wyglądając na rynek na chwilę się zamyślił. Mimo, że zima nadchodziła wielkimi krokami, plac przed der Sitz ciągle był pełen życia. Cargalho obserwował jak jakaś starsza kobieta handluje bukietami ułożonymi z sezonowych kwiatów i liści, które powoli zaczynały odrywać się od korony drzew. Odwrócił się nagle do Heinza i zapytał - Widziałeś kiedykolwiek, by w Edelweiss wyrosła czarna róża? . Nie czekał na odpowiedź, bowiem doskonale zdawał sobie sprawę, że nie ma tu takiej nawet w najlepszej kwiaciarni.
- Musiał ktoś tu przybyć, kogo jeszcze nie znamy - stwierdził tajemniczo.
Obrazek
Awatar użytkownika
Heinz-Werner Grüner Stempel
Oberhaupt
Posty: 11848
Rejestracja: 06 maja 2021, 12:34
Lokalizacja: Stadt Edelweiss, Edelweiss

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Lawina śnieżna - Grunerwaldzki Goniec Górski

Post autor: Heinz-Werner Grüner »

--Jakaś tajna organizacja nam wyrosła na "preriach"? Co to ma być, Mein Faktotum, że nie wiemy, że Ty nie wiesz?Jak to tak? - Oberhaupt zirytował się.
-No, ale zastanówmy się co można zrobić? Jak czarna róża? U nas tylko białe szarotki, kolorowe polne kwiaty, ale żeby czarna? To tylko potwierdza fakt, że dzieje się coś, o czym nie mamy pojęcia! Szpiegujemy po całym mikroświecie, a u siebie na podwórku mamy lisa? Trzeba zarządzić polowanie! - dodał stanowczo, po czym wstał i sam stanął przy oknie, tuż obok gościa i wpatrując się w uliczny harmider rzekł:
-No, nie stać tak Herr Cargalho, działać. Odmaszerować - Grüner pozwolił sobie podnieść nieco ton wypowiedzi, wyznawał zasadę, że rozkaz to rozkaz, wykonać go należy. A sam patrzył dalej w dal, jednak teraz przeniósł wzrok na dal, patrzył na Jelonkę.
(-)Heinz-Werner Grüner
OBERHAUPT EDELWEISS
Obrazek Obrazek ..
Awatar użytkownika
Joachim Cargalho Stempel
Faktotum
Posty: 3940
Rejestracja: 18 stycznia 2022, 20:21

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Lawina śnieżna - Grunerwaldzki Goniec Górski

Post autor: Joachim Cargalho »

- Powinieneś tę sprawę skierować gdzie indziej - zbył trochę polecenie Oberhaupta. Nienawidził, gdy mu się rozkazuje i w głębi, gdzieś tkwiła w nim potrzeba buntu i anarchii. Nie zamierzał jednak dyskutować nad tym, a załatwić jedynie tę sprawę po swojemu.

Wychodząc, rzucił okiem na biurko, na którym leżał akt odwołania prezesa banku. Był to dla niego dziwny zbieg okoliczności...
- Należy chyba otworzyć archiwum dla dokumentów martwych obywateli - rzucił nieco złośliwie i wyszedł nie zamykając za sobą drzwi. Zrobił to za niego Herr Hagyma.
Obrazek
Awatar użytkownika
Joachim Cargalho Stempel
Faktotum
Posty: 3940
Rejestracja: 18 stycznia 2022, 20:21

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Lawina śnieżna - Grunerwaldzki Goniec Górski

Post autor: Joachim Cargalho »

Sprawa mogła się wydawać już zapomniana, jednak Joachimowi nie dawał spokoju brak jakiegokolwiek śladu odnośnie kogoś, kto pozostawił czarną różę przy miejscu spoczynku Robina. Cała ta sytuacja była dla niego swego rodzaju zagadką. Mając chwilę, ponownie udał się na nekropolię, by zerknąć na wyryte imię i nazwisko współobywatela.
Kwiat, który wprowadził w jego głowę tyle rozmyślań powoli przegrywał walkę z siłami natury - kawałek po kawałku przyzywały go z powrotem do swojego systemu. Edelweisska jesień dawała o sobie coraz mocniej znać. Cargalho potarł dłonie o siebie, chcąc wytworzyć trochę ciepła. Wyprostował kołnierz swojego płaszcza, by chronił kark przed porywami wiatru strącającego coraz bardziej pożółkłe liście.
- Życie stąd powoli ucieka - pomyślał nieco ironicznie, opuszczając teren cmentarza. Rzeczywiście, już niedługo śnieg na wiele tygodni powinien zakryć powierzchnię całego kraju.

Szedł uliczkami Grunerwaldu w głębokiej zadumie, gdy w końcu postanowił udać się pod dom Robina. Był tam tylko raz, jednak doskonale pamiętał przyjęcie, jakie gospodarz domu zorganizował, to właśnie te wspomnienia dały mu trochę do myślenia. W końcu dotarł do budynku, na którym wisiała tablica Mietshaus "Schwarze Rose".
- Czarna róża, towarzyszyła mu przez całe życie - wysuwał kolejne wnioski, łącząc fakty. Drzwi do wnętrza jego domostwa nie były cudownie otwarte. Ciężko było stwierdzić czy ktokolwiek ma jeszcze dostęp do tego lokum.

Usiadł na ławce na ulicy, zbierając myśli. Nie zdążył dobrze poznać Robina zanim zaginął. Nigdy nie łączyłby go z różą. Był pewien, że niewielu Edli byłoby w stanie to skojarzyć. Widział więc, że tajemniczy przybysz musiał doskonale znać Robina. Tylko jak do niego dotrzeć...
Obrazek
Awatar użytkownika
Heinz-Werner Grüner Stempel
Oberhaupt
Posty: 11848
Rejestracja: 06 maja 2021, 12:34
Lokalizacja: Stadt Edelweiss, Edelweiss

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Lawina śnieżna - Grunerwaldzki Goniec Górski

Post autor: Heinz-Werner Grüner »

Wiatr hulał nie tylko na cmentarzysku, dało się też go odczuć w centrum miasta. Co bardziej wrażliwy na przenikliwy chłód jaki przedostawał się pod warstwę ubrań, a dziś już niemal paźdzernik, to i taki powiew mógł spowodować u nich pojawienie się "gęsiej skórki". Całkiem elegancko ubrany poważny mężczyzna , ale raczej młody, choć postronny przechodzień raczej dodałby mu lat, niż odjął przebył właśnie taką trasę. Znalazł się Arkadenallee, gdzieś w pobliżu numeru 18. Rozglądał się dookoła, widać, że próbował dostać się do kamienicy, ale nikt, zupełnie nikt nie zwracał na to uwagi. Widocznie to normalne o tej porze dnia. Wyglądał jakby zapomniał kluczy i próbował sforsować podwójne drzwi do starego budynku przy tym właśnie numerze posesji.
Ktoś naprzeciwko otworzył okno, na chwilę zaiskrzyło się w okolicach jego ust. Odpalił zapewne papierosa czy innego rodzaju tytoń. Chwilę popatrzył na "wiszącego" przy głównym wejściu mężczyznę, ale całkowicie go zignorował jak tylko poczuł, że tytoń rozgrzewa już mu obślinione usta. Palił widocznie jakiegoś skręta bez tzw.filtra...

Historia może i potoczyłaby się dalej gdyby nie pojawił się... rowerzysta...



@Fabio Rhyner
@Joachim Cargalho

[Offtop]
1. Panowie kontynuujemy z czarną różą, czy zapominamy o sprawie Robina?
2. Pytanko do Was. Co robimy z wątkiem pod Arkadenallee 18? Jako, że Robin von Eisenhut zmarł to może i zamieszkanie w tym miejscu (chodzi o wątek) winno być zamknięta?
(-)Heinz-Werner Grüner
OBERHAUPT EDELWEISS
Obrazek Obrazek ..
Awatar użytkownika
Fabio Rhyner Stempel
Posty: 135
Rejestracja: 20 września 2022, 17:04

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: Lawina śnieżna - Grunerwaldzki Goniec Górski

Post autor: Fabio Rhyner »

Joachim Cargalho pisze: 30 września 2022, 14:27 Sprawa mogła się wydawać już zapomniana, jednak Joachimowi nie dawał spokoju brak jakiegokolwiek śladu odnośnie kogoś, kto pozostawił czarną różę przy miejscu spoczynku Robina. Cała ta sytuacja była dla niego swego rodzaju zagadką. Mając chwilę, ponownie udał się na nekropolię, by zerknąć na wyryte imię i nazwisko współobywatela.
Kwiat, który wprowadził w jego głowę tyle rozmyślań powoli przegrywał walkę z siłami natury - kawałek po kawałku przyzywały go z powrotem do swojego systemu. Edelweisska jesień dawała o sobie coraz mocniej znać. Cargalho potarł dłonie o siebie, chcąc wytworzyć trochę ciepła. Wyprostował kołnierz swojego płaszcza, by chronił kark przed porywami wiatru strącającego coraz bardziej pożółkłe liście.
- Życie stąd powoli ucieka - pomyślał nieco ironicznie, opuszczając teren cmentarza. Rzeczywiście, już niedługo śnieg na wiele tygodni powinien zakryć powierzchnię całego kraju.

Szedł uliczkami Grunerwaldu w głębokiej zadumie, gdy w końcu postanowił udać się pod dom Robina. Był tam tylko raz, jednak doskonale pamiętał przyjęcie, jakie gospodarz domu zorganizował, to właśnie te wspomnienia dały mu trochę do myślenia. W końcu dotarł do budynku, na którym wisiała tablica Mietshaus "Schwarze Rose".
- Czarna róża, towarzyszyła mu przez całe życie - wysuwał kolejne wnioski, łącząc fakty. Drzwi do wnętrza jego domostwa nie były cudownie otwarte. Ciężko było stwierdzić czy ktokolwiek ma jeszcze dostęp do tego lokum.

Usiadł na ławce na ulicy, zbierając myśli. Nie zdążył dobrze poznać Robina zanim zaginął. Nigdy nie łączyłby go z różą. Był pewien, że niewielu Edli byłoby w stanie to skojarzyć. Widział więc, że tajemniczy przybysz musiał doskonale znać Robina. Tylko jak do niego dotrzeć...
(Offtopic)
zamknięcie/usunięcie wątku arkadenalle 18. Mając na uwadze rozbudowany wątek Robina w Edelweiss musiałem w drodze fabularyzacji uśmiercić naszego sympatycznego głównego bohatera. Wątek czarnej róży miał być tylko takim małym smaczkiem aby skojarzyć Fabio ze śmiercią Robina ale biorąc pod uwagę fakt że "chwilę" mnie nie było i mam ochotę na odrobinę kryminału ;-) Myślę że narracyjnie możemy troszkę pociągnąć wątek czarnej róży.
(Offtop end)
Obrazek
Po wizycie na cmentarzu parafialnym w Grunerwaldzie Fabio jeszcze przez kilka dni bezrefleksyjnie przemierzał ulice miasta. Jakaś "wewnętrzna siła" od kilku dni nie pozwalała mu opuścić tego miejsca. Czy było to sumienie, poczucie winy tudzież ta wewnętrzna ciekawość, która gnała go na krańce świata. Choć po opuszczeniu cmentarza kilkukrotnie chciał załatwić formalności związane ze swoim pobytem w kotlinie, gonitwa myśli która rozgrywała się w jego umyśle nie pozwalała mu myśleć o niczym innym niż o tajemniczej śmierci Edelweńskiego prezesa banku Narodowego.

Początek trasy był zawsze taki sam najsampierw zaczynał na głównym targu, przeglądając lokalne kramy i stoiska. Jego uwagę przykuwały zawsze alkohole, wówczas brał do ręki butelkę sznapsa, którą po krótkiej chwili odstawiał powtarzając w myślach: typowy trunek Eisenhuta, za każdym razem potrząsając flakonem bursztynowej substancji. Wieczorami Rhyner kilkukrotnie odwiedzał "okolice" Arkadenalle 18. Kamienica wydawała się opustoszała, pomimo tego mężczyzna nie poddawał się wielokrotnie kołatając w mosiężne drzwi. Trzydziestolatek liczył w duchu na spotkanie któregokolwiek z mieszkańców kamienicy aby porozmawiać chociaż chwilkę na temat dotychczasowego życia denata.
Rhyner nie miał stałego miejsca pobytu, był tym typem człowieka, który nigdy nie potrafił "zagrzać" dłużej w jednym miejscu stąd też koń na którym przybył do kotliny Edelweiss, wyposażony był w małe, skórzane juki podróżne z wyszytymi inicjałami F.R. oraz małą różą.
Obrazek
Gdy któregoś dnia jego próby odnalezienia mieszkańca Arkadenalle 18 okazały się bezskuteczne wówczas trzydziestolatek skupił się na detalach dotyczących budynku. Pomiędzy mosiężnymi drzwiami na wysokości wzroku dostrzegł małą, grawerowaną skrzynkę na listy z numerem 18 oraz inicjałami RvE, z której wystawał fragment zżółkniętego pergaminu, przesiąkniętego deszczem. Zaintrygowany niepozornym fragmentem pergaminu, wyciągnął go z mosiężnej skrzynki a czytając go zmarszczył brwi
*** Z uwagi na rozmycie większa część listu pozostaje nieczytelna ***
Von Eisenhut żarty się skończyły czy twój ród myśli że naprawdę może nas ignorować w nieskończoność!? *** To że twoi rodzice rozpierzchli się po Niderlandach jak szczury, które koniec końców wyłapaliśmy nie znaczy że w kotlinie Edelweiss pozostajesz poza naszym zasięgiem!? Choćby schował się podziemiach banku i zamknął wewnątrz skarbca mamy naszych ludzi wszędzie odpowiesz za grzechy twoich rodziców! ***

Ps. dalej nie lubisz jeździć na nartach? Bo widzisz twój kompan Luka wręcz uwielbia haha!

*** Na dole listu rozmyte, nieczytelne inicjały ***
*** do listu przypięto również fragment zakrwawionego materiału, przypominającego fragment kamizelki należący do sługi Robina***
Fabio Rhyner zacisnął pięść, w ciągu sekundy na jego twarzy można było dostrzec wszystkie emocje począwszy od nieujarzmionego gniewu aż na smutku kończąc. Mężczyzna ściągnął prawą rękawiczkę burknął pod nosem: - Czyżby rozpoczęło się polowanie na członków Czarnej Róży !?
Obrazek
W pewnym momencie koło budynku przejeżdżał stary rowerzysta,
- Panie co wy tu robicie, już kolejny raz was tutaj widzę pod budynkiem !?
Nie dając fabio czasu na odpowiedź kontynuował
- Co wy to trzymacie w ręce, skąd ta krew !?
Milicja ! Ludzie pomocy !
@Joachim Cargalho @Heinz-Werner Grüner
Obrazek
Awatar użytkownika
Fabio Rhyner Stempel
Posty: 135
Rejestracja: 20 września 2022, 17:04

ODZNACZENIA

OBYWATEL

Re: "Kolejna ofiara lawiny" - Goniec Górski

Post autor: Fabio Rhyner »

Obrazek
Skonsternowany mężczyzna nerwowo próbował ukryć fragment zwilgotniałego pergaminu wraz ze skrawkiem zakrwawionego materiału w bocznej kieszeni marynarki i jak najszybciej oddalić się z Arkadenalle 18. Cel nie był ważny, lokalizacja również, wszelkie dotychczasowe plany odeszły na dalszy tor. Zagadkowa śmierć prezesa największego państwowego banku Edelweiss nie dawała mu spokoju. Przyjaźń mężczyzny z Robinem von Eisenhut nie pozwalała mu myśleć trzeźwo. Ta sprawa łączyła bowiem trudny do zidentyfikowania ładunek emocjonalny, który jest związany z wciąż nieprzetworzoną w umyśle mężczyzny śmiercią przyjaciela z odwieczną żądzą Fabio do rozwiązywania problemów oraz poszukiwania prawdy. Nagły przypływ informacji zburzył dotychczas logiczny i uporządkowany umysł trzydziestolatka.

- Nie mogę uwierzyć że ten list leżał tu tyle czasu i nikt nawet nie zwrócił na niego uwagi. Przecież byłem tu praktycznie codziennie!? Każdego dnia tą aleją przechodzi przecież dozorca, a raz w tygodniu pojawia się również listonosz. Podobno w okolicy kręcił się nawet poborca podatkowy. Nikt tego nie zauważył. Z resztą biorąc pod uwagę to wszystko gdzie jest ten degenerat Luka? - pomyślał na głos po czym ze zdumieniem zaczął kręcić głową.

Dochodzące z naprzeciwka pokrzykiwania nieznajomego, wcale nie ułatwiały sytuacji. Już niespełna w ciągu kilku minut dotychczas spokojna Arkadenalle zapełniła się przypadkowym tłumem gapiów. Z kolei z głębi alei dobiegał metaliczny stukot ćwiekowanych butów.
- Szlag w tym całym zamieszaniu ostatnią rzeczą, której potrzebuje jest konfrontacja z organami ścigania! – odwróciwszy się w stronę przechodnia krzyknął – Człowieku! Spokojnie! Nie wrzeszcz tak, przecież tak naprawdę tu nic się nie dzieje. No dobrze może przesadziłem trochę że nic no bo w sumie *podrapał się po głowie z zażenowaniem*.
Próby uspokojenia przechodnia zdecydowanie poszły na marne. Zgromadzony tłum dostrzegając zakrwawiony skrawek materiału oraz zaciśnięty w dłoni Fabio list, pobudzony krzykami przechodnia również zaczął skandować hasło „Polizei, hier bitte! Hilfe! Hilfe!”

- W takiej sytuacji nikt mi nie uwierzy jak było naprawdę! – Fabio zaczął gorączkowo rozglądać się dookoła -Nie mogę tu już dłużej zostać, zaraz tu będą!

Mężczyzna poprawił grafitowy kaszkiet a następnie próbował oddalić się od zgromadzonego tłumu. Jednakże próba ta nie była wcale taka łatwa. Fabio otoczony był praktycznie z każdej strony przez przypadkowy tłum ciekawskich gapi. Było tak gęsto, iż w zasadzie w każdym kierunku praktycznie niedostrzegalna była droga ucieczki. Nagły zastrzyk adrenaliny to było to czego brakowało mężczyźnie w tej chwili. Jak mówią najciekawsze rozwiązania przychodzą w najmniej oczekiwanych momentach. Fabio po krótkiej chwili dezorientacji krzyknął z całych sił.

- Ludzie, ludzie patrzcie oooo tam tam! - Podskakując wskazał w stronę sąsiadującej alei, dokładnie z tej z której zmierzał – Toż to sam, no sam nie wierzę Gruner! Ekhm Oberhaupt Gruner tak Oberhaupt @Heinz-Werner Grüner we własnej osobie, jakiż to nas zaszczyt spotkał sami spójrzcie ooo tam między żołnierzami i ten chyba będą rozdawać darmowe pamiątki z rajdu! – korzystając z chwili nieuwagi tłumu Fabio ruszył niczym pelikan w przeciwną stronę dążąc do uniknięcia konfrontacji z policją. Mężczyzna nie mógł uwierzyć sam sobie że to wszystko zadziałało, tłum ruszył chaotycznie w stronę nadchodzącego oddziału policji i żołnierzy. Jedyne co mógł usłyszeć po kilku sekundach to głos podirytowanych żołnierzy
-Nein! Nein! Hier gibt es keine Gratisgeschenke! Leute, was ist los mit euch? Hier gibt es kein oberhaupt! Immerhin flog er zum Muratyka! -
Fabio z uśmiechem na ustach niemalże z atletyczną gracją biegł w stronę Handelsweg a następnie skręcił w stronę bocznej uliczki prowadzącej na obrzeża Grunerwaldu. Sam nie wierzył w to czego przed chwilą doświadczył. Sytuacja spontaniczna a miejscami wręcz absurdalna – Fabio Rhyner kolejny raz oszukał przeznaczenie. Przebiegną wszy kilka dobrych ulic zatrzymał się na chwilę złapać oddech, by po chwili w dalszym ciągu utrzymać dotychczasowe tempo. Po drodze starał się unikać strefy mieszkalnej oraz Peterhoff Lager, wszak lokalny browar był jego lokalnym rarytasem. Całe szczęście po powrocie z cmentarza pozostawił swojego konia bezpiecznie na obrzeżach Grunerwaldu. Gdy tylko go dosiadł oddalił się gościńcem w stronę Stadt Edelweiss.
Obrazek
- Nie mogę się zatrzymać, nie po tym wszystkim. Przecież tak naprawdę nie wiemy co się stało z Robinem. – ściskając list w dłoni dodał – Teraz już nie mam wątpliwości że ktoś maczał w tym palce. Jak tylko dowiem się kto za tym stoi pojawie się w stadt Edelweiss.
Do tego czasu muszę unikać głównych dróg – na moment odwrócił się w stronę juków bagażowych – Mam zapas nafty, hmm wydaje mi się że mogę zaryzykować jazdę po zmroku. Zastanawiam się tylko co zrobię na miejscu !?
Robin zawsze dobrze wypowiadał się o samym oberhaupcie, jednak równie dobrze mówił o mężczyźnie zwanym @Joachim Cargalho . Do siedziby oberhaupta mnie nie wpuszczą, dlatego łatwiej będzie mi spotkać się z jego Faktotum. W gruncie rzeczy nie zmienia to faktu, iż do stadt Edelweiss mam jakieś dwa dni drogi konno .
Wszak nie mogę się rzucać w oczy podróżując głównym gościńcem a w zasadzie tej drogi nie ma nawet na oficjalnej mapie. – trzydziestolatek z niedowierzaniem kręcił głową po czym delikatnie klepnął swojego konia mówiąc – Rubin na nas już czas – Po krótkiej chwili Fabio Rhyner zniknął gdzieś na horyzoncie.

Obrazek
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Grünerwald”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość