Ulice Grunerwaldu były o tej porze opustoszałe. Wyraziste kontury budynków i kamienic, rozświetlane były jeno przez delikatne promienie światła, pochodzące ze starych naftowych latarni. Jak co tydzień starsza kobieta - Brigitte Vogt przemierzała ulice Grunerwaldu przypinając na tablicach lokalne ogłoszenia oraz kolportując prasę. Grunerwald nie był dużą miejscowością, większość mieszkańców znała się nawzajem i pozostawała w dobrych relacjach towarzyskich tudzież zawodowych. Brigitte wiedziała więc zatem gdy na świat przychodził nowy mieszkaniec Grunerwaldu lub gdy dwoje wypowiedziało sakramentalne „tak”. Wśród wywieszanych przezeń ogłoszeń znajdowały się bowiem zapowiedzi ślubne jak i „lokalne klepsydry”.
Zbliżała się już godzina 22:00 a kobieta prawie zakończyła roznośić przeznaczoną na dziś prasę. Wśród pozostałych materiałów zalegających w małym wiklinowym koszyku, znajdowało się skromne ogłoszenie prasowe z mało widocznym napisem Arkadenalle 18. Brigitte westchnęło po czym udała się pod wskazany adres. Po krótkiej chwili skręcając w lewo od strony koszar przed jej oczyma pojawiła się kamienica „Schwarze Rose”. Przy starych mosiężnych drzwiach, skąd inąd pokrytych zaśniedziałą patyną znajdowała się mała drewniana tablica. Kobieta wyjęła więc stary gwóźdź i za jego pomocą przypięła niewinnie wyglądające ogłoszenie. Upewniwszy się kilkukrotnie że jego umiejscowienie jest odpowiednie, oddaliła się kawałek dalej, po czym zaczęła dokładniej studiować treść ogłoszenia.. Po krótkiej chwili starsza kobieta piskliwym głosem odrzekła pod nosem – Mein Got Herr Eisenhut, kiedy!?
Grunerwaldzki Goniec Górski informuje że jak wynika z ustaleń wewnętrznych redakcji gazety, dwa tygodnie temu w okolicach Koziej przełęczy (Ziege Passieren) miała miejsce lawina śnieżna. Szlak Kozia przełęcz nie jest na co dzień uczęszczanym szlakiem turystycznym, jednakże od czasu do czasu przełęcz stanowi łakomy kąsek dla górskich śmiałków, którzy poszukiwali trudnych, niedostępnych podejść na Edelweńskie szczyty górskie. Jak podaje anonimowy informator w chwili zdarzenia na szlaku przebywał niejaki Robin Von Eisenhut – prezes Edelweńskiego Banku Narodowego, pilot. lokalny aktywista oraz mieszkaniec Grunerwaldu. Kilka dni temu Edelweńśka Grupa Ratownictwa Wysokogórskiego zgłosiła, iż znalazła ciało mężczyzny w trakcie tegorocznych ćwiczeń na przełęczy. Jak nieoficjalnie ustalono, wyniki sekcji zwłok mężczyzny wskazują na zgon spowodowany szeregiem obrażeń mechanicznych nieznanego pochodzenia oraz gwałtownym wychłodzeniem organizmu. Z dotychczasowych informacji wynika, iż biegli z zakresu medycyny sądowej nie zidentyfikowali w sposób jednoznaczny sposobu powstania ujawnionych obrażeń. Redakcja Gońca pragnie wskazać, iż od jakiegoś czasu w stolicy Edelweiss mówiono o pogarszającym się stanie zdrowia mężczyzny. Nieoficjalnie okoliczność tą wiązano z postępującą, bezobjawową realiozą.
Z uwagi na tragiczne okoliczności zdarzenia rodzina zdecydowała się na skromny a zarazem kameralny pochówek. Mogiła zmarłego znalazła się w bocznej alei na cmentarzu parafialnym w Grunerwaldzie.
Śmierć Robina Von Eisenhut rodzi dalsze pytania o losy Edelweńskiego Banku Narodowego, gdyż powstały w ten sposób wakat stwarza bezprecedensową lukę w jednym z kluczowych elementów Edelweńskiego Sektora Finansowego.
Jak zwykle Grunerwaldzki Goniec Górski trzyma rękę na pulsie i będzie Państwa informował na bieżąco o dalszych losach sprawy!
W imieniu redakcji bliskim oraz rodzinie zmarłego składamy kondolencje.
/-/ Timon Plotken
Red. Grunerwaldzkiego Gońca Górskiego
Do mogiły pewnym krokiem podszedł również i on 30 letni postawny mężczyzna w starym, delikatnie sfatygowanym, szarym garniturze oraz popielatym kaszkiecie. Jego twarz wolna była od większych emocji, jednak z jego oczu można było wyczytać że jest on typem intelektualisty. Odczytawszy wyryte na nagrobku Robina epitafium, pomodlił się w ciszy a następnie pozostawił trzymaną w ręce czarną różę. Odchodząc z cmentarza w stronę gościńca, trzydziestolatek zmarszczył brwi, wsiadł na przywiązanego do ogrodzenia kasztanowego konia a następnie udał się do Edelweńskich służb granicznych – wszak chciał jak najszybciej zalegalizować swój pobyt w kotlinie. Nikt tak naprawdę bowiem nie wiedział skąd oraz w jakich okolicznościach Fabio Rhyner pojawił się na terytorium kotliny..