W centrum Grünerwaldu, jak codzień, panna Marianne Pflanzer sprzedawały kwiaty w swojej niewielkiej kwiaciarni o nazwie "Farnblume". Przedsiębiorcza, zaradna, ale też niezbyt pewna siebie. A nade wszystko urodziwa. Codziennością było dla niej wysłuchiwanie zalecających się do niej soldatów z pobliskich koszar. Ci niejednokrotnie zakładali się między sobą, któremu uda się wyciągnąć Marianne na randkę. Nikomu jednak ta sztuka się nie udawała. Frau Pflanzer była nazbyt nieufna. Była jeszcze młodą kobietą, ale lata leciały, a ona pozostawała panną.
Dziś jednak, w Dniu Kobiet, była skupiona wyłącznie na swoim interesie. Klienci wchodzili i wychodzili. Klienci płci męskiej oczywiście, którzy w tym dniu przypominali sobie o swojej żonie, kochance, matce, siostrze, przyjaciółce, koleżance. Towar schodził, jak ciepłe bułeczki. Zdarzało się jednak, że mężczyźni, kupując kwiaty od panny Marianne,wręczali jej je w dowód swoich miłosnych zabiegów.
Dziś jednak, w Dniu Kobiet, była skupiona wyłącznie na swoim interesie. Klienci wchodzili i wychodzili. Klienci płci męskiej oczywiście, którzy w tym dniu przypominali sobie o swojej żonie, kochance, matce, siostrze, przyjaciółce, koleżance. Towar schodził, jak ciepłe bułeczki. Zdarzało się jednak, że mężczyźni, kupując kwiaty od panny Marianne,wręczali jej je w dowód swoich miłosnych zabiegów.