"Książęce Malinki" zdążyły rozśpiewać wszystkich zgromadzonych w Parku Teatralnym, a hity takie jak "Piwniczne igraszki", "Książęce pantalony suszą się", czy też "Księżna kosztuje, ale niewiele" były elementem wszechobecnej zabawy. Scena tak przyciągnęła uwagę wszystkich zebranych, że mało kto zainteresował się balonem Joachima, który sam zaangażował się nawet w klaskanie na bis!
W końcu jednak mógł skupić się na rajdzie, gdyż w oddali dostrzegł zbliżający się samochód obsługi rajdu.
- Myślałem, ze mnie tu nie znajdziecie - powiedział im na przywitanie, a oni bez słowa wręczyli mu obiecane zapasy gazu oraz najnowszy raport pogodowy Sarmackiego Instytutu Meteorologicznego.
- Wiatr ma się wzmagać na wysokościach, ale kierunek wygląda na idealny - analizował dane i wykresy, po czym szybko poprosił o dodatkowy zapas gazu, bo wiedział iż będzie potrzebował go dużo więcej, aby wznieść się wyżej.
Oni w końcu dali mu znak do startu, a on podpalił gaz, który buchnął ciepłym powietrzem.
- Dawaj, dawaj - mówił do siebie, kiedy zauważył, że zaraz zahaczy koszem o pobliskie drzewo, a zgromadzeni w parku miłośnicy folkloru w końcu zauważyli jego obecność i żywiołowo komentowali jego poczynania.
Udało się mu wznieść na tyle szybko, że żadne drzewo, a tym bardziej balon nie ucierpiały. No i wyniósł swoje EGO znowu w górę.
- Zajebiście! - ocenił swoje umiejętności i osiągając odpowiednią wysokość dołączył do pozostałych uczestników rywalizacji.
* * *
Przerwa w Vienbien spowodowała, że wszyscy na nowo zbili się w jedną grupę. Chwilę tę chciał niewątpliwe wykorzystać @RemusWayslog, który wymachiwał swoją flagą krzycząc do każdego kolejno, z prośbą o ocenę. Joachim był ciut za daleko, by dostrzec wszystkie szczegóły, jednak wyraźnie zarysowywał się biały krzyż i po przekątnych czerwone i niebieskie prostokąty.
- R od Remus? - dopytywał z daleka próbując przebić się do zainteresowanego. Ta litera rzuciła mu się w oczy, gdyż była umieszczona w centralnej części flagi.
Herr Wayslog próbował coś odkrzyknąć, jednak tumult wywołany przez ciągłe dopompowywanie powietrza do balonów skutecznie zagłuszył jego słowa. Joachim podniósł więc tylko kciuk w górę, jakby na potwierdzenie, że flaga wygląda naprawdę dobrze i śmiało może z nią paradować podczas zawodów.
Atel był dla Joachima wielką niewiadomą. O ile Vienbien kojarzył z jakiś rozmów, tak nazwa początku kolejnego etapu nigdy nie zabrzęczała w jego uszach. A spoglądając w dół mógł dostrzec nieco zacofany region Hasselandu, który pozorował życie XIX w.
- Ale syf... - skomentował z góry widząc spływające ulicami rynsztoki. W głębi pomyślał sobie, że organizatorzy dobrze wybrali vienbieńskie parki na mięzylądowanie, gdyż tutaj ciężko byłoby wycelować w jakikolwiek fragment bez końskiego łajna lub krowiego placka.
Mimo wszystko, było to dla niego ciekawe doświadczenie i z wielkim zaangażowaniem przyglądał się temu rejonowi. To bardzo intrygujące, iż w bliskim świecie wokół Atel jest tak wiele współczesności, a oni zaś uparcie trwają w swojej kulturze i historii.