Jak zapowiedziałem wczoraj (w z zasadzie dzisiaj bo to po północy było) wrzuciłem katalog RDW Waffenfabrik Edelweiss. Artylerię dzisiaj postaram się uzupełnić...Piotr Romanow pisze: ↑02 lutego 2023, 18:54 Głównie chodzi mi o następcę naszych karabinów 4-ro taktowych, pistolety maszynowe i inne tego typu uzbrojenie.
Na razie odpuściłem sobie karabiny automatyczna (też samopowtarzalne), poza dwoma modelami, które akurat do naszego wojska raczej się nie nadają. Zrobiłem to całkowicie celowo... moim zdaniem na wyposażenie armii Edelweiss w karabiny samopowtarzalne czy uniwersalne karabiny maszynowe jest za wcześnie. Owszem Oberhaupt stwierdził, że w mikronacjach czas płynie szybciej (z czym się zdecydowanie zgadzam), ale bez przesady.
Powszechne wyposażenie niektórych armii w karabiny samopowtarzalne to był początek lat 40-tych i w zasadzie tylko jedna (USA) osiągnęła do 1942 etap całkowitej zmiany karabinu powtarzalnego na samopowtarzalny. Drugiej armii (ZSRR), która była na dobrej drodze ku temu przeszkodziła wojna. W innych armiach albo w ogóle nad tym nie pracowano (jak w Wlk.Brytanii - zadowolonej ze swojego Lee-Enfielda, co prawda powtarzalnego, ale szybkostrzelnego), albo były to jakieś przymiarki, pojedyncze egzemplarze, partie testowe itd. We Francji pomimo prac nad karabinem samopowtarzalnym i planami jego wprowadzenia, to i tak miało być tylko częściowe - opracowali przecież powtarzalny MAS 36, który miał być uzupełniony przez samopowtarzalny MAS 40 (w pewnym sensie zunifikowany z MAS 36 - nie wszedł do produkcji przed wybuchem wojny) - broni tylko dla bezpośrednio walczących bronią strzelecką... reszta miała mieć powtarzalne MAS 36. MAS 40 odżył dopiero po wojnie jako MAS 49, a dalej jako 49/56. Nawet nowocześnie zbrojące się Niemcy nie poradziły sobie z karabinem samopowtarzalnym (błędne założenia konstrukcyjne - narzucone konstruktorom "z góry"), dopóki nie skopiowali układu gazowego z radzieckiego SWT i dopiero G.43 był sprawnym karabinem samopowtarzalnym, ale nigdy nie wyparł (do spółki z StG-44) powtarzalnych Mauserów.
Podobnie z uniwersalnym karabinem maszynowym - tylko jedna armia (Niemcy) miała takie w użytku do końca lat 40-tych - reszta bazowała na rkm-ach i ckm-ach. Owszem MG.34 wchodził do służby w połowie lat 30-tych, etatowo dopiero od 1937, ale do wybuchu wojny nie wyparł odrębnych rkm i ckm w wielu formacjach. To osiągnięto wielkim wysiłkiem dopiero na przełomie 1940/41.
Pomimo faktu, że w takich małych armiach jak Edelweiss takie kwestie mogły by iść szybciej (w sensie wyposażania) to twierdzę, że jest w Edelweiss zbyt wcześnie. Zostańmy na razie przy karabinach powtarzalnych, ręcznych i ciężkich karabinach maszynowych. Choć nie obciążeni przeszłością (jak armie realowe) nie musimy mieć karabinów z XIX wieku. Dlatego proponuję skierować uwagę na proponowany KG-5 (oznaczenie od Kurzgewehr) czyli nowoczesny w latach 30-tych karabin powtarzalny (wzorcem jest wspomniany MAS 36).
Ja bym raczej najpierw poruszył inną bardzo ważną kwestię - AMUNICJĘ.
Jaką amunicję ma obecnie armia Edelweiss... i czy koniecznie musimy mieć amunicję z naleciałościami z XIX wieku?
Realowe armie tak miały... dużo łatwiej wymienić model broni niż zmienić amunicję (archaiczny 7,62 mm x 54R trzyma się przecież do dzisiaj). W realowych armiach do końca DWS używano naboi XIX-wiecznych, bo były w milionach sztuk w magazynach... niektóre były jeszcze nabojami z wystająca kryzą (np. brytyjski 7,7 mm x 56R i radziecki/rosyjski 7,62 mm x 54R), a reszta miała nadmiernie długie łuski (w USA nawet 63 mm). Było to efektem XIX-wiecznym, bo starszych gatunków prochów musiało być więcej by wytworzyć odpowiednie ciśnienie, o ile w nabojach mocno "butelkowych" to szło w szerokość, to w tych bardziej nowoczesnych musiało iść w długość. W latach 20-tych już tak nie było, ale amunicja miała te naleciałości, bo musiała być wymienna.
Francuzom się udało to zmienić (choć do wybuchu wojny w praktyce nie dokonano całkowitej wymiany i mieli dwa naboje), bo ich nabój to był pierwszy nabój na proch bezdymny i był bardzo archaiczny. Kompletnie się nie nadawał do broni automatycznej, o ile jeszcze dało się z tym poradzić w ckm-ie to już zasilanie z magazynka byłoby koszmarem (wystarczy spojrzeć na magazynek CSRG).
Wprowadzili więc nowy nabój czyli 7,5 mm x 54 (choć pierwotnie był dłuższy - łuska 58 mm) i w zasadzie był to jedyny nowoczesny nabój tamtego okresu... następnym był dopiero używany do dzisiaj powojenny 7,62 mm x 51.
Moja propozycja jest taka... jesteśmy w fikcyjnym świecie, to zróbmy sobie własne naboje - nie musimy we wszystkim kopiować reala. Owszem - dla wygody wizualizacji sprzęt bierzemy odrealowy, ale to tylko wizerunki... wcale parametry nie musza być identyczne. I tak przecież np. wzorowana na radzieckie armata pułkowa 76,2 mm ma u nas kaliber 75 mm. To w dużej mierze kwestia umowna... byle parametry były na tyle zbliżone by technicznie pasowało to do branych wzorców sprzętu.
Ja bym zrobił w Edelweiss własne naboje:
- pistoletowy np. 9 mm x 20
- karabinowy np. 7,5 mm x 55
Przy takich paramentrach amunicji można dalej wykorzystywać swobodnie wzorce realowe sprzętu, bo pistolety i pistolety maszynowe oryginalnie w realu na 9 mm x 19 , będą wyglądały i funkcjonowały tak samo przy 9 mm x 20 - nic się nie zmieni. Podobnie z karabinami i karabinami maszynowymi... wzorce w oryginale na 7,9 x 57IS, 7,5 mm x 54 bez problemu można dostosować do 7,5 mm x 55 i nic w wizerunku broni się nie zmieni.
Podobnie z artylerią... naboje nie muszą być identyczne jak w realu - wystarczy, że będą podobne, tak by działo wyglądało tak samo. Przykładem doskonałym jest tutaj radziecka armata pułkowa wz. 27 - miała identyczne pociski jak działa polowe w tym samym kalibrze, a nawet łuski takie same (no potem zrobiono mały myk by się nie myliły), dla uproszczenia produkcji. Tyle, ze w tych łuska było znacznie mniej ładunku... w połowie to one "puste" były. Dopiero praktyka pokazała, zysk nie przeważa wad i w armacie pułkowej wz. 43, pociski zostały te same (zunifikowane z dywizyjnymi armatami), ale łuski znacznie skrócono. Skoro ta nasza armata ma 75 mm (a nie 76,2 mm jak oryginał) to od razu skróćmy te łuski... w armacie wizualnie nic się nie zmieni (na tyle mało, że jest to niezauważalne), a łatwiej będzie przewozić mniejsza amunicję.
Pod rozwagę i pod dyskusję poddaję... szczególnie @Piotr Romanow i @Heinz-Werner Grüner