Lieselotte przyjęła podarunek i ciężko było jej ukryć zakłopotanie. Nie była już przecież młodą dziewczyną, jak chociażby jej ulubiona pokojówka Adelheid, więc nie wypadało jej czuć się zawstydzoną z powodu otrzymania od mężczyzny bukietu kwiatów. A jednak to właśnie się stało.
Gdy siodłał konia, przyjrzała się kwiatostanom. Szarotki, nawet w oderwaniu od ich przyjętej w Edelweiss symboliki, wyróżniały się spośród zwykłych kwiatów. A w szczególności te, rosnące na szczytach gór w Kotlinie. Jak natura była w stanie tworzyć wciąż nowe rośliny, które potrafił zachwycić ludzkie oko? Kamuflować się w śniegu, tworzyć strukturę miękką i chropowatą zarazem. Augentrost ścisnęła płatki lekko w dłoniach, ubolewając przez sekundę, że będą musiały uschnąć w wazonie. Mimo to wdzięczna była w duchu za to, że ktoś postarał się zebrać je dla niej.
(Nawet, jeśli był to tylko tani bajerancki chwyt ze strony Oberhaupta, a kwiaty zrywał Hagyma. Albo, co gorsza, kupił je na straganie.)
Gdy
@Heinz-Werner Grüner był już gotowy, Lieselotte włożyła bukiecik do butelki, którą akurat znalazła się w stajni.
-
Dziękuję za kwiaty. Zatroszczę się o nie po powrocie. Osobiście. – zaproponowała, mrugając oczkiem do towarzysza, któremu nie mogła i nie chciała okazać zbyt oczywistej sympatii. Bo czy to nie to właśnie mężczyźni kochali w kobietach? Nieoczywistość.
@Heinz-Werner Grüner wybrał karego ogiera, który stanowił niemałą ozdobę w stajni Lieselotte. Ona sama wolała dosiadać klacze, które w swej naturze były mniej porywiste i z przyjemnością pozwalały swojej Pani na przejmowanie nad sobą mentalnej kontroli. Z samcami bywało inaczej, a wcale to nie sprawiało, że wycieczka po górskich ścieżkach stawała się przyjemniejsza. Wręcz przeciwnie, nie raz próbowały zbaczać z trasy lub urzeczone soczystą trawą schodziły ze ścieżki w polany.
Lieselotte nie miała w swoim posiadaniu żadnych rozległych rozległych posiadłości ziemskich w Edelweiss. Tu wszystko należało do Oberhaupta, więc mogłaby powiedzieć, że to Heinz pozwalał jej na przejażdżki po okolicznych terenach. Mimo to znała je znacznie lepiej niż on. Za sprawą pracy dla Landwirtschaftsagentur i tego, że zamieszkiwała dworek w tych rejonach i nierzadko, gdy tylko mogła sobie na to pozwolić, wyruszała eksplorować przyrodę.
Powiodła Heinza gruntową droga prowadzącą przez stosunkowo płaskie polany na wzniesieniach w kierunku górskich szczytów. Było pięknie. Ciepły, wczesnoletni wiatr smagał jej włosy i oblicze. Promienie słońca ogrzewały policzki. A świeże powietrze i wszechobecny spokój pozwalały na ukojenie myśli.
-
Czy tobie też zdarzają się takie momenty pochłaniającej zadumy? – zapytała. Bo faktycznie jej myśli odpływały mimowolnie w rejony wewnętrznej samotni, gdzie nikt poza nią samą nie był w stanie ich odczytać. A ponieważ nie chciała zaczynać tematów związanych z pracą i śmietanką towarzyską Edelwiess, postanowiła podzielić się z Oberhauptem odrobiną tego sekretu. Ciekawa tego, co on powie? Czy odkryje jakieś swoje karty? Czy wręcz przeciwnie? –
Gdy jeżdżę konno w takich miejscach, doznaję błogiego oczyszczenia. Przestaję myśleć o tym, co mnie goni i wreszcie mogę posłuchać tego, co mówi mi moja duchowa sfera. – ciągnęła, oglądając okolicę i nawet kierując te słowa bardziej do siebie niż do niego. –
Trudno jest uczciwie zrozumieć siebie. Czy też tak uważasz? Potrzeba wiele szczerości wobec siebie, by odrzucić pozory i stanąć twarzą w twarz ze swoim sumieniem. Nie każdy ma na to odwagę. Albo czas. Myślę, że większość istot na tym padole woli zwodzić swój rozum, mamić się półprawdą na temat siebie i świata. A przecież dopiero otwierając się na prawdę, mogliby doznać oczyszczenia i ulgi. Takiego prawdziwszego oczyszczenia niż to, które oferuje kościół w Wolkenbad. – rzekła krytycznie, nieco przyśpieszając tempa konia. –
Czasem też łapię się na tym, że próbuję okłamywać samą siebie. Lecz w takich chwilach, jak ta, nachodzi mnie szczera refleksja. I jestem sobie wdzięczna za odwagę stawienia czoła swoim lękom. Bo dzięki temu mogę zawsze wybrać lepszą ścieżkę. - dodała, kierując konia na rozdrożu w stronę skąpanego w cieniu lasu. -
Znasz te uczucia? Takie oczyszczenie sprawia, że człowiek poszerza swoje horyzonty. Swoje i swego myślenia. Lecz… - westchnęła z cicha, wjeżdżając powoli w leśny mrok.-
… nie ma na tym świecie niczego za darmo. I za świadomość płaci się też pewną cenę. Bo prawda o nas samych jest często bolesna. Czasem straszna czy też smutna. I wtedy właśnie... po dłuższej refleksji... nachodzi mnie nostalgia i melancholia. - powiedziała, po czym spojrzała na
@Heinz-Werner Grüner , próbując odczytać jego nastrój. Czy ujawni obawę? Skrępowanie? Założy maskę, czy też może obróci wszystko w żart?
Frau Augentrost mogłaby tak ciągnąć ten monolog dłużej. Bo wiedziała, o czym mówi i do czego zmierza. Lecz nie miała przekonania, czy jej rozmówca również. A ostatnim, czego chciałaby w czasie tej przejażdżki, to zanudzić swojego towarzysza.