Zatem Lieselotte ruszyła w towarzystwie żołnierzy w stronę lasu, posyłając rodzinie tylko ostatnie spojrzenie. Nie zamierzała podważać decyzji przełożonego. Medycy i @Joachim Cargalho zostali w obozie, zgodnie z decyzją @Albert Fryderyk de Espada .
ROMAN Schädel
Tymczasem @Roman Schädel podążył brzegiem wartkiego strumienia… Ścieżka nie była prosta, ponieważ linia brzegowa tworzyła klif, poprzecinany wielkimi głazami, na które żołnierze musieli się wspinać. A ponieważ zarówno trawiasty brzeg, jak i kamienie, skąpane były w rosie i kroplach wyrzucanych przez rzekę, ich wojskowe buty ślizgały się, powodując ryzyko zwichnięcia kostki.
Nie było to też dobre miejsce do nasłuchiwania. Szum wody dominował nad wszelkimi innymi bodźcami dźwiękowymi. Jedynym pozytywem tej pozycji było to, że sami mogli brnąć przed siebie niepostrzeżenie, gdyż każdy hałas niknął wśród szumu fal.
W końcu rzeka rozgałęziła się, a po drugiej stronie brzegu żołnierze zauważyli ostatni przystanek świadczący o jakiejkolwiek cywilizacji – chatę leśnika, która w tych rejonach gór służyła również jako ostatnie schronisko. Kilka kilometrów dalej rozciągała się już tylko niezbadana dzicz.
CHATA LEŚNIKA I RZEKA
@Roman Schädel szybko zorientował się, co było powodem huku, jaki słyszeli około godzinę drogi wstecz. Kamienny mostek, który prowadził na drugą stronę rzeki był już tylko wspomnieniem. Kamienie leżały porozrzucane w nieładzie wokoło. Niektóre porwała rzeka…
Z tej pozycji nie można było łatwo stwierdzić, co działo się w domku leśnika. Z komina leciał dym, gdyż o tej porze roku trzeba było już dogrzewać na noc. W jednym oknie widać było jakieś migoczące światło. Nie dało się jednak niczego dosłyszeć przez szum wody.
POZOSTALI
Tymczasem obozowicze zobaczyli, że słońce schowało się całkiem za drzewami. Lieselotte ani Roman jeszcze nie powrócili, a obozowicze zaczęli odczuwać chłód. Znajdowali się w niedalekiej odległości od zarysowanej na mapie większej polany. Wystarczyło iść traktem jakieś dwadzieścia minut i odbić lekko z trasy na lewo. Mogli jednak zdecydować się pozostać tam, gdzie stali. Był to wprawdzie sam środek leśnej drogi, lecz jednak to tutaj rozstali się z pozostałymi. Nie ma tu za wiele miejsca, żeby rozbić namioty, ale ognisko powinno się udać.
Decyzja, czy i gdzie rozbić obóz, pozostawała oczywiście do kierownika wyprawy @Albert Fryderyk de Espada .
- Szefie, nie chcę nic mówić, ale oni chyba nie wrócą przed zmrokiem, a mnie już dupa cierpnie. – powiedziała żona Jensa. – Jeśli nie zamierzacie rozbijać obozu, to ja rozbiję go sobie sama. Z moimi mułami oczywiście.