Wczoraj przy okazji obiadu, w którym co drugi dzień uczestniczyli znajomi i bliscy sąsiedzi Krzysztofa, Windsor zapowiedział wyjazd z Landhaus. Wszyscy posmutnieli bo oznaczało to powrót do codzienności. W najgorszej sytuacji był jednak equerry Wilhelm, który ustawił sobie plany na cały tydzień. Niestety musiał je zmienić. Obsada służby, z którą Windsor podróżował do Edelweiss, jak na royalsa była uboga. Zazwyczaj jeździł z nim tylko Wilhelm. Kierowca, jeśli był potrzebny mieszkał tutaj, a na służbę Krzysztof raz, że nie miał ochoty bo chciał od tego wszystkiego odpocząć, a dwa Fuchsbau nie było miejscem do tego przeznaczonym. To był dom, a nie pałac i taką funkcję spełniał. Po śniadaniu Wilhelm powiadomił kierowcę o jutrzejszym wyjeździe i wybrał się na długi spacer nad jezioro. Miał wielkie nadzieje, że wrócą z Krzysztofem do pałacu w Augueany, a nie do Pałacu Królewskiego. Strasznie nie przepadał za tym miejscem. Wilhelm starał się przekonywać do tego miejsca, bo wiedział dobrze, że jeśli Krzysztof obejmie tron, to będzie jego stałe miejsce pracy.
Następnego dnia nastąpił ten dzień. Do południa Krzysztof i Wilhelm byli gotowi. Walizki już zapakowane w samochodzie. Do odjazdu było jeszcze trochę i Wilhelm pozwolił sobie na odsapnięcie przed podróżą na tarasie. Przysiadł się do niego Windsor i zaczęli sobie trochę rozmawiać.
- Gotowy?
- Tak, gotów. Ale proszę mi powiedzieć, że jedziemy do Augueany.
-Do Pałacu. 6 lipca Święto Nauki.
- O nie, no dlaczego tam. Para Królewska będzie na miejscu?
- Będzie.
- Czyli będę musiał wejść w sztywniejszą rolę. No dobrze haha. - powiedział z przekorą Wilhelm.
- Sprawdzałem pogodę. Będzie padać
- No i tyle z wydostania się z tych murów.
Wilhelm wstał i stanął sztywno po czym skinął głową i powiedział
His Koniglich Hohceit. Obydwoje się zaśmiali, ponieważ właśnie to oznaczał pobyt w Pałacu Królewskim...